Adam był
zły. Naprawdę zły, ale chyba najbardziej na siebie, choć swoje wydawnictwo,
pieprzoną wytwórnię PERFORMANCE i tego węża menadżera, też chętnie posłałby do
diabła. Nie miał pojęcia jak się dał w to wszystko wkręcić. A miało być tak
pięknie, tylko on, błękit nieba i pokrzykujące nad falami mewy. Niedawno kupił dom
na brzegu oceanu, taki wymarzony z drewnianych bali, pachnący sosną, z wielkim
ogrodem, który miał być dla niego schronieniem, jego własnym kawałkiem świata
pośrodku chaosu, którym od kilku lat było jego życie. Nazwał go Luogo di
Silenzio (miejsce ciszy) nie bez powodu. Tutaj miał zamiar odpoczywać w gronie
najbliższych przyjaciół od wszędobylskich paparazzi, ciekawskich fanów, świateł i gwaru nigdy nie zasypiającego,
wielkiego miasta. Do pisania potrzebował spokoju, świętego spokoju. Pierwszy
raz tworzył scenariusz do serialu na podstawie swojej powieści i musiał się
skupić. W dodatku zakup posiadłości kompletnie zrujnował go finansowo. Takie skromne
chatki z pięcioma sypialniami, basenem i domkiem dla ogrodnika były w LA
strasznie drogie, a menadżer jeszcze go zachęcał.
- Potraktuj
to jako inwestycję. - Mądrzył się przy kuflu piwa. Teraz to nie on musiał tyrać
za dwóch, aby wyjść na prostą. Adam lubił swoją pracę, ale bez przesady, lubił
się też polenić na kanapie z dobrą książką. Oczywiście na jego zapale najwięcej
korzystał ten cwaniak Mener.
Tymczasem
ledwo zdążył się zadomowić i rozpakować...
Minęło kilka dni i pisarz cieszył się swoim
domem niczym dziecko. Wychowany w maleńkiej klitce, na krakowskim blokowisku w
pełni potrafił docenić najnowszy nabytek. Pieniądze istniały po to by się nimi
cieszyć, taką miał zasadę, a on ich od jakiegoś czasu miał więcej, niż potrafił
wydać. Nie spodziewał się, że prawdę mówiąc zupełnie przypadkowy udział w
prestiżowym, międzynarodowym konkursie, którym zainteresował się jedynie z
powodu pijackiego zakładu, przyniesie mu
taki rozgłos. Za nim przyszła sława, wiele intratnych kontraktów i rzeka gotówki
popłynęła szerokim strumieniem na jego bankowe konto. Adam na ogół posiadał
raczej skromne wymagania. Pierwszy raz aż tak zaszalał. Pisanie było dla niego zawsze
sensem życia, a nie sposobem zarobkowania. Skoro jednak zaczęło nagle przynosić dochody,
uznał to za prawdziwy cud i zrządzenie losu. Świat wyobraźni był dla niego
równie realny jak leżący właśnie u jego stóp pies. Od dziecka przebywał w dwóch
wymiarach jednocześnie i szczerze współczuł ludziom, którzy nie mieli swojego
,,Błękitnego Zamku", nie mieli pojęcia jak wiele tracili.
Z kuchni doszedł Adama boski aromat
nadziewanych parmezanem i mięsem cukinii. Celina była aniołem, który spadł mu z
nieba w jednym z najmroczniejszych zaułków Krakowa. Co prawda mocno
wytatuowanym, z nadgarstkami w sznytach i krzywym uśmiechem, ale jemu to nie
przeszkadzało. Ta wysoka na ponad metr osiemdziesiąt kobieta, wyglądająca jak
żeński odpowiednik gladiatora, była wspaniała kucharką. W przypadku takiego
łasucha jak Zauber, liczyły się jedynie jej umiejętności. A to, że swoim
wyglądem przyprawiała o palpitacje serca, co wrażliwszych gości, szybko okazało
się dodatkowym bonusem. Często także, zwłaszcza w czasie podróży, pełniła
obowiązki ochroniarza.
Na zewnątrz zrobiło się ciemnawo. Ogromne,
granatowo szare chmury wyglądały na prawdę groźnie. Z daleka dobiegały pomruki
burzy. Deszcz zaczął bębnić o dach. Adam włączył radio. Rozległy się dźwięki
ulubionej piosenki pisarza, a piękny, mieniący się tysiącem emocji głos
Andrieia jak zwykle porwał jego duszę. Nikt tak jak on nie potrafił ukoić jego
smutku, pieścić zmysłów, przenieść w przeciągu ułamka sekundy do ,,Błękitnego
Zamku". Od jakiegoś roku podziwiał jego talent, niestety nie miał okazji
ani czasu być na żadnym koncercie. Mężczyzna ułożył się wygodnie na ulubionym
kraciastym fotelu z książką w jednej ręce i lampką wina w drugiej, kiedy
rozległ sie sygnał dzwonka.
- Ma pan
gości. - Gospodyni rzuciła okiem na monitoring. - Spora gromadka. - Nie
przepadała za intruzami tak jak pisarz, zawsze tworzyli przeciw nim wspólny
front. - Udamy, że nas nie ma w domu?
- Strasznie
leje. Nie mam sumienia zostawić ich pod drzwiami na tym odludziu. - Dobre serce,
często zwodziło go na manowce. Tak było i tym razem. Prawda była taka, że
mieszkali rzeczywiście dość daleko od L.A, a w promieniu kilku kilometrów nie
mieli żadnych sąsiadów. Burze bywały tutaj naprawdę gwałtowne.
- No to co,
nie są z cukru, nie roztopią się. - Celina miała nieugiętą duszę. - Widział pan
te walichy? Jeszcze się nam tutaj rozlezą jak karaluchy i nie daj bóg, zadomowią.
Tego czarniawego skądś znam. - Przekrzywiła głowę, żeby lepiej się przyjrzeć. Okulary,
ze zwyklej babskiej próżności nosiła w kieszeni spodni i wyciągała jedynie na
specjalne okazje. - Hm. Blondasa chyba też.
- Cesia,
masz naprawdę dziurawą pamięć. - Przycisnął guzik, aby otworzyć bramę. - Brunet
to dobrze ci znany z filmów akcji George Clay, a blond przystojniak to Bred
Petrey. Tak, ten, najlepszy amant Holywood. Nad zdjęciami z jego rozwodu lałaś
wczoraj nieszczere łzy i spaliłaś babeczki. Wyinstaluj tego Facebooka, szkodzi
ci na rozum, a mnie na żołądek.
- No co pan,
on mi się wcale nie podoba. - Oburzyła się gosposia, jej zadziwiająco drobne,
przy muskularnej sylwetce, dłonie, mięły nerwowo fartuch.
- Wiesz, w
kuchni musiało być strasznie gorąco, bo zrobiłaś się cała czerwona. Uchylić
okno? - Adam, jak to Adam, nigdy nie zaniedbał okazji do pokpienia sobie z
kogoś, co w przypadku gospodyni nie było zbyt mądre. Groziło brakiem kolacji, a
może nawet śniadania.
- E tam,
zwykłe aktorzyny i tyle. No, może tylko trochę, okazalsze. - Ta pochwała ledwo
przeszła kobiecie przez usta. Dla niej ród męski mógłby wyginąć w całości,
miała o nim naprawdę kiepskie zdanie. Jedynie jej pracodawca miał u niej pewne
względy. Podał rękę, kiedy najbardziej tego potrzebowała. Zaprosił wtedy do
domu zupełnie obcą osobę. Zauber bywał naiwny jak dziecko, dlatego ona teraz
musiała go chronić.
- Z tyłu
widziałem jakąś laskę. To chyba Jenni. Zwaliła się tutaj chyba większość obsady
serialu. - Pisarz najchętniej wywaliłby wszystkich na bruk, ale wpajana mu od
dziecka polska gościnność przeważyła szalę. - Wchodźcie. - Otwarł szeroko drzwi
do holu.
- Wiesz jak
cię kocham! - Jeni natychmiast uwiesiła się mu na szyi i wycisnęła na ustach
soczystego całusa. Ta dziewczyna uwielbiała się przytulać i nie miała w tym
względzie absolutnie żadnych hamulców. Niektórzy to lubili, u innych swoją żywiołowością
budziła przerażenie.
- Fuj! Śmierdzisz
papierosami. - Adam skrzywił się i odkleił wiszącą na nim dziewczynę.
- Nie masz
farta mała. - Roześmiał się Bred. - Adaś na pewno wolałby mnie. - Wyciągnął w
kierunku pisarza ramiona.
- Nieprawda,
bo mnie. - George nie miał zamiaru pozostać w tyle.
- Łapy przy
sobie goryle! - Warknął pisarz, musiał trzymać fason, bo te łajzy inaczej
weszłyby mu na głowę. Przezornie jednak schował się za Celiną. - Czego mi się
tutaj pchacie z tymi klamotami. Nie mieliście czasem wynajętego hotelu?
- Niby
racja. Czy ty nie czytasz wcale gazet? Fejsa też wyłączyłeś? - Jeni popatrzyła
zaskoczona na Zaubera, który najwyraźniej o niczym nie miał pojęcia. - Sęk w
tym, że dzisiaj po południu obsunęło się zbocze i w budynku popękały ściany. Hotel
zamknęli, gości ewakuowali, a innego w tej dziurze nie ma. Przecież nie możemy
koczować na plaży, a z LA na plan filmowy mamy naprawdę daleko.
- Twój
menadżer zaproponował takie wyjście. Oczywiście dołożymy się do wydatków.
Podobno licho u ciebie z forsą. - George był strasznie bezpośredni, co często
irytowało Zaubera.
- Nie
chcecie chyba powiedzieć, że przez najbliższe trzy miesiące, będziecie
okupywali mój dom? - Adamowi zrobiło się słabo. Ta przeklęta banda zwaliła się
mu niespodziewanie na głowę i nikt nawet nie zapytał go o zdanie. Miał ochotę
udusić swojego menadżera.
- Zaraz tam
okupywali. - Bred obdarzył go swoim najpiękniejszym, firmowym uśmiechem, w
którym kochało się pół LA, bo drugie pól wolało ciemne, pełne obietnic
spojrzenie Georga. - Pomyśl o nas jak o kulturalnych lokatorach płacących na
czas czynsz i umilających ci samotność na tym przeklętym pustkowiu.
- Będziemy
naprawdę grzeczni. Zero fajek i alkoholu. - George wbił w niego czarne oczy,
którymi uwodził wszystko co miało biust i długie włosy. Na niektórych facetów
też działało bez pudła.
- I nie
będziemy się seksić. - Jeni koniecznie musiała dodać coś od siebie. Polubiła
Adama od pierwszego spotkania, kiedy to omawiali zarysy scenariusza w siedzibie
wytwórni. Wydał jej się naprawdę miłym, łagodnym facetem, takim słodkim i
przytulaśnym. Zaczytywała się jego książkami. Żadna powieść nie ubawiła ją do
łez, tak jak ,, Dawno, dawno i nieprawda" . Siedząc w sali konferencyjnej
zaczęła się zastanawiać jak on sobie poradzi wśród drapieżników z show biznesu
i postanowiła go wspierać. Kiedy jednak się odezwał, okazało sie, że oprócz
ujmującego wyglądu posiadał jeszcze niesamowicie ostry język, którym smagał
kombinatorów z PERFORMENCE niczym biczem. Bynajmniej nie był taki naiwny na
jakiego wyglądał. Zarząd szybko się zreflektował i ustalili uczciwe warunki
kontraktu, korzystnego dla wszystkich stron. Ludzie niczego się tak nie boją
jak śmieszności, nic tak skutecznie nie ściągało z piedestału jak kilka celnie
rzuconych żartów, powtarzanych sobie potem z ust do ust. A wszyscy wiedzieli,
że komedią i satyrą Adam władał po mistrzowsku. Jeden artykuł w prasie, mógł
zniszczyć ich na zawsze. Pewien znany dziennikarz, wyjątkowo zaciekle
prześladujący pisarza, przekonał się o tym na własnej skórze. Teraz tkwił
gdzieś na prowincji i zamiast rozwijać imperium prasowe, prowadził ,,Wiejskie
Ploteczki".
- No proszę.
Prawie zobaczyłem anielskie chóry. - Adam stał z rękami w kieszeniach i huśtał
się na piętach. - Chcę to na piśmie! - Złapał ich za słowa z najniewinniejszym
z uśmiechów. Gościom, a raczej przyszłym lokatorom, na takie oświadczenie, zupełnie
zrzedły miny. Żadnemu z aktorów nawet przez myśl nie przeszło, że pisarz weźmie
ich deklaracje na poważnie. Usłużnie wyciągnął z szuflady biurka dużą kartkę i czerwony flamaster. Położył
akcesoria na stole, szybko skreślił kilka zdań i gestem zaprosił ich do
złożenia podpisów.
Regulamin Luogo di
Silenzio
1. Nie palimy w domu ( precz z trawką, cygarami, fajkami , papierosami i wszelkim innym dymiącym paskudztwem)
2. Nie pijemy alkoholu
pod żadną postacią.
3. Nie seksimy się w domu, po coś wymyślono hotele, a natura
zaopatrzyła nas w dwie sprawne ręce.
4. Kto nie przestrzega godzin posiłków, ten nie je!
5. Nie przestrzeganie wyżej wymienionych punktów
grozi wywaleniem na pysk za bramę i koczowaniem na plaży.
Adam Zauber
Celina
Kosa Jeni Ross
George Clay
Bred Petrey
Oczywiście
ostatni punkt dodała Celina, która na wieść, że ma wyżywić tę bandę wiecznie
głodnych artystów, zażądała pomocy domowej, która zajęłaby się sprzątaniem, bo
jakoś nie wyobrażała sobie, by ktoś z jaśnie państwa zhańbił się myciem kibli
czy praniem własnych gatek. Wszyscy mniej lub bardziej grzecznie złożyli swoje
autografy i kartka zawisła na centralnym miejscu w salonie. Adam okazał się na
tyle perfidny, że nawet oprawił ją w ramki
i umieścił nad kominkiem.
- Tak, ku
przestrodze. - Uśmiechnął się jeszcze raz i zostawił swoich gości z
niekulturalnie pootwieranymi paszczami. W zaciszu swojego gabinetu dumał, jak
długo uda im się wypełniać warunki, pod którymi się podpisali. Stawiał na
najwyżej dwa tygodnie. Tyle powinien z nimi wytrzymać, zwłaszcza, że w
perspektywie miał wiele spokojnych, szczęśliwych dni, sam na sam z oceanem i
mewami. Adam Zauber wrócił na swój fotel i wkrótce zasnął. Śniły mu się zalane
słonecznym światłem, puste pokoje. I cisza. Błogosławiona cisza. Na ustach
mężczyzny pojawił się uśmiech. Przez otwarte okna docierała do niego poranna
bryza. Szum fal koił skołatane nerwy. Jego prywatne niebo. Chwila. Coś jednak
było nie tak. Najpierw jakby z oddali, potem bliżej i bliżej... Dlaczego do
cholery ktoś tak strasznie wył na najwyższych tonach, coraz głośniej i
głośniej...?!!
Hej,
OdpowiedzUsuńinteresująco, a miała to być taka miła oaza spokoju, ciekawe jak długo ten regulamin będzie obowiązywał i Celina jest niesamowitą kucharką ale i ochroniarzem ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia