Adam bywał
impulsywny niczym dziecko. W swoich
wyborach nie zawsze kierował się zdrowym rozsądkiem i często z tego powodu
popadał w różnej maści kłopoty. Nawet przez moment nie przyszło mu do głowy, że
podjął właśnie jedną z tych pechowych decyzji, za którą przyjdzie mu drogo
zapłacić. Czasami jedna, wydawałoby się nic nie znacząca sprawa, potrafi wywrócić
czyjeś życie do góry nogami, a zbytnia ciekawość bywa zgubna i podobno, stanowi
pierwszy stopień do piekła. A zaczęło się naprawdę niewinnie...
O wyniku konkursu zdecydować miał profesjonalny
test i rzeczywiście w ten sposób, spośród tłumu chętnych z całego świata,
wyłoniono dziesięciu najlepszych tłumaczy. O tym kto zajmie się przekładem,
pisanego właśnie przez Zaubera scenariusza, on sam zdecydował w niespełna pięć
sekund, kiedy to zobaczył nazwisko Demkowicz oraz charakterystyczne rysy twarzy
dziewczyny. Od razu się zorientował, że Zoja była siostrą, tak podziwianego
przez niego wokalisty, Andrieia. Nie żeby był jakimś jego wielkim fanem, ale
pisarze to często bardzo wścibskie osobniki, pilnie obserwujące świat wokół
siebie. Nic nie umyka ich uwadze. W końcu właśnie dzięki temu powstają pisane
przez nich opowieści. Adam nie był żadnym wyjątkiem. Uwielbiał najnowsze plotki,
gorące newsy, nie do końca sprawdzone opowieści podawane z ust do ust. A ta
dziewczyna nie dość, że pożyteczna, to jeszcze stanowiła wiarygodne źródło
informacji o Aniele z Ukrainy, jak go
nazwała cała wschodnia prasa. Poza tym młodziutka studentka na pewno była
lepszą opcją, niż jakiś zasuszony nudziarz z kilkoma państwowymi certyfikatami,
który by się za nim plątał przez najbliższe cztery miesiące.
Szybko skontaktował się z dziewczyną, z
którą zawarł listowną umowę i teraz z niecierpliwością czekał na jej przyjazd,
bo jego praca z powodu braku tłumacza posuwała się naprzód bardzo wolno. Kiedy
więc zobaczył Zoję w holu swojego domu, poczuł ulgę i natychmiast zszedł na dół.
Obdarzył ujmującym uśmiechem zmęczoną dziewczynę, taszczącą sporą walizkę.
- Witaj,
jestem Adam. Mam nadzieję, że się tutaj zadomowisz.
- Ja.. Oh...
Yy... - Na widok swojego idola, stojącego tak blisko, że musiała jedynie
odrobinę wyciągnąć rękę, aby go dotknąć, nastolatka wrosła w parkiet. Onieśmielona,
wpatrywała się w mężczyznę szeroko otwartymi, czarnymi oczami, niezdolna się
poruszyć. Niby parę razy widziała go w telewizji, ale tam wyglądał nieco inaczej,
na starszego i zupełnie nieosiągalnego, niczym
świecące na niebie gwiazdy, dla takiej zwyczajnej dziewczyny jak ona.
Rzeczywistość okazała się lepsza niż sobie wyobrażała w najśmielszych snach.
Pisarz, jak czytała w jakimś artykule, miał trzydzieści dwa lata, ale wyglądał co
najwyżej na rówieśnika jej brata. Smukły, średniego wzrostu, wydał jej się wyjątkowo
uroczy i jakiś taki przytulny. Może to z powodu delikatnych rysów twarzy i tego
małego, zadartego nosa z kilkoma złotymi piegami, a może oczarowały ją duże,
błękitne oczy z mnóstwem zielonych, świetlistych drobinek.
- Nie stój
tak, pokażę ci pokój. - Mężczyzna miał bardzo miły, łagodny głos, co nieco
ośmieliło speszoną dziewczynę i spowodowało napływ odwagi.
- Prze..
przepraszam. Jestem Zoja. - Udało jej się w końcu wykrztusić. Dobrze, że mama
jej nie widziała. Zawsze strasznie dbała o dobre wychowanie, a ona właśnie
zachowała się jak kompletna dzikuska. Kiedy pokaże go koleżankom te niedowiarki
umrą z zazdrości. Nigdy nikt tak bardzo jej się nie spodobał, a przecież
widziała już niejednego przystojnego chłopaka. Andriei często zapraszał do domu
swoich przyjaciół, którzy starali zwrócić na siebie jej uwagę. W rodzinie
Demkowiczów, wszyscy byli wyjątkowo urodziwi i nastolatka nie należała do
wyjątków.
- Chodź
dziecko. - Adam doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie miał do czynienia z
rozmaśloną fanką, więc postanowił zachować pewien dystans. Dopiero co pozbył
się wyjątkowo nieznośnego faceta, który nadal bombardował go dziesiątkami maili
oraz sms'ów i nowe komplikacje sercowe nie były mu potrzebne. Miał mnóstwo
zaległości, którymi musiał się zająć. Poza tym zawsze wolał partnerów starszych
od siebie, z nimi czuł się jakoś bezpieczniej. Dziewczyna przyjechała tutaj do
pracy i tego postanowił się trzymać.
- Mam już
prawie dziewiętnaście lat. - Nachmurzyła się Zoja, ale nie trwało to zbyt
długo. Nie lubiła, kiedy ktoś ją traktował jak smarkulę, ale w ustach pisarza
słowo ,, dziecko" zabrzmiało jakoś tak słodko. Ruszyła z nim po schodach,
co okazało się niełatwym zadaniem ze względu na ciężki bagaż, ale idący przed
nią mężczyzna, jakoś nie miał zamiaru robić za dżentelmena. Zdyszana i spocona
dotarła na piętro.
- Twoją
sąsiadką po lewej jest Jenni. Niestety musicie dzielić łazienkę i mam nadzieję,
ze jakoś się dogadacie. Nie spodziewałem się tylu gości. Przedstawię ci
wszystkich podczas kolacji. - Adam otwarł przed nią drzwi. Sypialnia była
bardzo ładna, utrzymana w białobłękitnej tonacji, z widokiem na ocean i sporym
balkonem, który jak się później okazało otaczał cały budynek.
- Mam
prośbę. - Dziewczyna zatrzymała się na środku dywanu i nieśmiało spojrzała na
mężczyznę spod długiej grzywki. - Możemy sobie zrobić zdjęcie? Przyjaciółki nie
uwierzyły, że jadę do L.A spotkać się z panem. - Nastawiła telefon i umocowała
w wysięgniku do selfie.
- Nie musisz
mi tak panować. I jasne, nie ma to jak wiarygodne dowody. - Stanął obok
dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu. Kiedy jego jasne, lekko kręte,
opadające aż do łopatek włosy przypadkowo dotknęły jej szyi, leciutko zadrżała.
***
Andriei od kilku dni odpoczywał w swoim
domu. Taka długa przerwa zdarzała mu się bardzo rzadko, raz na kilka miesięcy.
Ostatnio jednak przesilił głos i nawet zatroskany menadżer nalegał, aby zrobił
sobie wolne. Nieczęsto miał ostatnio czas spotkać się z rodziną oraz znajomymi, dlatego skrupulatnie
wykorzystywał każdą taką okazję. Pracował po szesnaście godzin dziennie i nawet
gdyby doba posiadała czterdzieści osiem godzin, to i tak byłoby za mało, aby
sprostać wszystkim wymaganiom show biznesu. Czekał właśnie na kolegów, z
którymi chodził do miejscowej szkoły, aby trochę razem pomuzykować. Miał
jeszcze jakiś kwadrans do przybycia gości, więc postanowił skorzystać z
nieobecności seniorki rodu i połasuchować wśród babcinych truskawek. Przechodził
w pobliżu ogrodzenia, kiedy zobaczył grupkę znajomych dziewcząt siedzących na
murku. Nie mogły go dostrzec zza gęstych krzewów malin. Chichotały jak szalone
i pokazywały sobie coś w telefonach. Normalnie nie zbliżyłby się do nich za
żadne skarby, ale kilka zbyt głośno wypowiedzianych słów zwróciło jego uwagę.
- Zojka ma
farta. Nie dość, że uciekła spod opieki starych, to jeszcze zerwała takie
ciacho.
- Pokaż. To
ten Zauber? - Andrieia na dźwięk znienawidzonego nazwiska aż wyprostowało.
Zaciekawiony, zaczął się skradać, zachodząc dziewczęta od tyłu. Zresztą zajęte
paplaniem nie zauważyłyby nawet nosorożca. Czyżby jego zaradna siostra, ledwo
dotarła na miejsce, już zdążyła zakręcić się koło swojego idola. Źle to wróżyło
na przyszłość.
- Jasne. Widziałam
na You Tube. - Dziwne. Czy on właśnie poczuł dym? Jako, że sam nie palił ze
względu na głos, był wyjątkowo wyczulony
- Faktycznie
niezły. Brałabym od razu. - Pustogłowe smarkule zamiast pilnie zdobywać wiedzę,
tak jak on to robił w ich wieku, jak zwykle plotkowały i marnowały czas.
Zamiast nauką, głowę nabitą miały chłopakami i ciuchami.
- Zojka to lisica,
wie co dobre. Widziałyście jego usta? Wygląda na dobrego w łóżku. - Jak siostra
mogła się przyjaźnić z kimś tak wulgarnym? Żadnej z nich nie dotknąłby nawet
kijem. Mężczyzna staną za plecami dziewcząt i zajrzał znajdującej się
najbliżej, drobnej brunetce przez ramię. Z bliska dostrzegł, że każda z nich trzymała
w ręce papierosa na tyle nisko, że z drogi nie było tego widać.
- Powiększ. Łooo... Chętnie bym go przygarnęła.
Tyłek też ma fajny. - Mężczyznę na moment go zatkało. Miał ochotę wrzucić je wszystkie
do pobliskiego stawu by nieco ochłonęły i przy okazji zgasiłby te odrażające
pety. Naprawdę takie dzieciaki wiedziały już co to seks? Skąd u nich takie
teksty? Powinny pod fartuchem matki uczyć się gotować i sprzątać. Ne TE sprawy
miały jeszcze dużo czasu. W tym wieku on marzył dopiero o pierwszym pocałunku. Na
szczęście w jego domu, podobne zachowanie byłoby nie do pomyślenia. matka z
babcią czuwały by nie zeszli na złą drogę. Siostrzyczka na pewno nie miała
niczego podobnego na myśli, znał ją przecież najlepiej.
-
Prześlijcie zdjęcia na mój telefon, bo powiem waszym ojcom, co wyprawiacie! -
Ryknął swoim słynnym, silnym niczym dźwięk dzwonu głosem, a zaskoczonym dziewczynom
wyprostowało z wrażenia włosy na głowach. Jedna nawet z przeraźliwym piskiem spadła
z murku na trawę.
-
Andriuszka, słodki, kochany, nie gniewaj się.
- My tylko
tak sobie gadamy.
- Masz już
te fotki, ale nic nie mów tatce. - Rozległy się chóralne jęki i błagania.
Przestraszone , złapane na gorącym uczynku dziewczyny, nie wiedziały gdzie ze
wstydu schować oczy. W dodatku nie nakrył ich zwykły miejscowy, tylko obiekt
ich wieloletnich westchnień.
- Pokasujcie
zdjęcia i wyrzućcie to cuchnące świństwo. - Skrzywił się Demkowicz, wymownie
patrząc na ich usta. - Wszystkie następne też mają trafić do mnie. I nie ważcie
się naskarżyć niczego mojej siostrze. - Nie śmiały się sprzeciwić i posłusznie
wykonały rozkaz swojego Księcia, jak go po cichu między sobą nazywały. Pewnie
teraz będzie myślał, że im śmierdzi z buzi i już nigdy do żadnej się nie
zbliży. A taką miały nadzieję na odebranie go tej drętwej, zadzierającej nosa
Katiuszy, zwłaszcza po tym, jak Zoja im zdradziła w wielkiej tajemnicy, że nie
doszło jeszcze do zaręczyn.
Andriei,
dopiero kiedy znalazł się z powrotem w ogrodzie, usiadł na ławce i zerknął na
ekran telefonu. Przez chwilę patrzył bez słowa, nie mogąc uwierzyć w to, co
widział.
- Zaduszę
tego pismaka! Jak śmiał! - Warczał do siebie pod nosem przez dłuższą chwilę.
Kilka zdjęć wyszło naprawdę dobrze. Na tle dużego, francuskiego okna, za którym
widać było falujący ocean, stała wyjątkowo z siebie zadowolona Zoja w kusych,
krótkich spodenkach, które nieprzyzwoicie odsłaniały jej zgrabne nogi. W tej
chwili noszenie przez muzułmanki burek, wydawało mu się świetnym pomysłem, może
będzie musiał podyskutować na ten temat z prezydentem Ukrainy. Bezczelny zboczeniec
śmiał trzymać Zoję za ramię. Smukłe palce prawie dotykały nagiej szyi rozmarzonej
dziewczyny, uśmiechającej się zmysłowo, niczym dojrzała kobieta.
- Jak matka
mogła pozwolić jej tam pojechać?! - Jasne włosy pisarza lśniły w przenikających
przez szyby promieniach zachodzącego słońca. Kilka guzików koszuli miał
rozpiętych, widać było lekko opalony tors.
- Pewnie
myśli, że jest taki romantyczny? Już ja mu dam zawracanie w głowach uczennicom.
- Demkowicz ledwo zapanował nad gniewem. Wziął kilka oczyszczających oddechów i
głęboko się zamyślił. Zawsze był człowiekiem czynu. Musiał istnieć jakiś sposób
by pojechać do L.A i wyrwać jego małą siostrzyczkę ze szponów tego taniego
amanta, którego powinni już dawno zamknąć w więzieniu za nieprzyzwoite zachowanie.
Niestety Ameryka to nie Ukraina, tam wszystko rządziło się innymi prawami. Nie
próbował nawet zachować obiektywizmu. W przypadku najbliższych nie był zdolny
do zachowania dystansu. Ani na moment do głowy mu nie przyszło, jak bardzo
niesprawiedliwy był jego osąd. A przecież podobnie jak pisarzowi tłum
identycznych, zauroczonych fanek towarzyszył mu odkąd pierwszy raz gdzieś w
podstawówce, wystąpił na scenie i nie miał na to żadnego, bezpośredniego wpływu.
Chodziły za nim wszędzie i jakoś nigdy specjalnie nie protestował, o ile nie
ingerowały nadmiernie w jego prywatność .
Tak naprawdę Andriei lubił swoją publiczność,
a ona to czuła i doceniała. Dla niej występował i doskonalił swój warsztat.
Uwielbiał jak razem z nim śpiewała jego piosenki, krzyczała i tańczyła.
Doskonale się przy tym bawił. Przyjaciele też się do niego garnęli. Miał ich
sporo, zwłaszcza odkąd został sławny. Przesiedzieli razem niejedną noc przy
ognisku. Choć zdawał sobie sprawę, że wielu z nich po prostu grzeje się w jego
blasku, czerpiąc z tego profity, nigdy im niczego nie odmawiał.
Tymczasem w domu mężczyzna zachowywał się
zupełnie inaczej. Nie wykazywał takiej
wyrozumiałości jak w przypadku fanów. W dodatku wyjątkowo obowiązkowy, dążący
do perfekcji, bywał w życiu codziennym naprawdę uciążliwy. Być może winę za to
ponosili bardzo tradycyjni, surowi i konserwatywni rodzice. Kiedy miał pięć lat
posłano go do szkoły, a zabawki oglądał jedynie na sklepowych wystawach. Zamiast
samochodzików, klocków i piłek kupowano mu najlepsze instrumenty, zatrudniano
słynnych nauczycieli, nie szczędzono pieniędzy na lekcje tańca, ani
profesjonalnych wizażystów. Na zewnątrz bardzo tolerancyjny, nie wtrącający się
w życie innych muzyk, rodzinę mierzył zupełnie inną miarą. Gotowy do wszelkich
poświęceń na rzecz najbliższych, hojny i kochający Andriei nie zdawał sobie
sprawy, jak wysokie narzucił wymagania, stawiając ich na piedestale. Nie łatwo
było sprostać jego wyobrażeniom. Prawdziwa ukraińska dziewczyna miała być
niewinna, piękna, dobrze wykształcona i wrażliwa. Uległość i miłe obejście
uważał za niezbędne dodatki. Taka do tej pory była jego mała siostrzyczka i już
jego w tym głowa, aby żaden twórca podejrzanych powieści tego nie zmienił.
***
Zoja ubierała się na kolację przynajmniej
dwie godziny, żaden z przywiezionych zestawów nie wydał się jej godny ponownego
spotkania z pisarzem. Jej pokój przypominał aktualnie garderobę po wybuchu bomby
i przemarszu wojska. W końcu zmęczona i sfrustrowana postawiła na
romantyczność. Wybrała tą najprostszą, białą w drobne kwiatuszki, w której
prezentowała się powabnie i dziewczęco. Nie znała gustu mężczyzny, więc nie
było sensu przesadnie się stroić. Bardziej od odpowiedniego wyglądu niepokoiła
ją nieznana Jenni, nie miała pojęcia kim była, ani jaka rolę grała w życiu
Adama.
Powoli, z drżącym sercem zeszła na parter,
drogę wskazywały jej śmiechy i głośnie rozmowy dochodzące z jadalni. Zerknęła
na stojący w holu zabytkowy zegar. Ku swojemu zawstydzeniu stwierdziła, że była
już nieco spóźniona. Cichutko, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi,
wślizgnęła się do jadalni.
- Łiii....!
Jaka smaczniutka...- Zdołała jedynie usłyszeć. Stanęła jak wryta, bo
jasnowłosa, drobna kobieta zawisła jej na szyi i wycisnęła na ustach
entuzjastycznego całusa. Cała zesztywniała, nie mając pojęcia jak powinna
zareagować. Może, to był jakiś dziwny amerykański zwyczaj, o którym nie miała
pojęcia?
- Cholera
jasna, nie strasz dziecka! Trzymaj te zboczone usta przy sobie! - Adam podszedł do poczerwieniałej, aż po sam
dekolt dziewczyny, ściągnął z niej niepoprawną dzikuskę i wymierzył jej
solidnego klapsa w tyłek. Po czym wziął swoją oniemiałą tłumaczkę za rękę i
posadził obok siebie. - Bardzo cię przepraszam. Pozwól, że poznam cię ze swoimi
gośćmi. Ta narwana blondyna, zwana Całuśną Jenni, to twoja sąsiadka. Nie, nie
jest wariatką. Chyba. Niedawno z nieznanych powodów uznała, że najlepszą obroną
jest bezpośredni atak. Codziennie pracowicie ćwiczy różne warianty.
- Ale
dlaczego ustami? - Zapytała słabym głosem Zoja. Wytarła twarz do rękawa,
okropnie się przy tym krzywiąc. - Jak się czegoś boi, to niech sobie kupi
paralizator.
- Wybacz
jej. Biedactwo jest na głodzie. A to wszystko wina tego złośliwego pisarzyny. -
Odezwał się ciemnowłosy mężczyzna siedzący naprzeciwko. - Jestem George, piękna
pani. - Dla aktora każda okazja była dobra, by poćwiczyć swoje umiejętności
flirciarskie. Identycznie traktował małe dziewczynki, seksowne kobiety i
chylące się już ku ziemi staruszki. Żadna nie pozostawała obojętna na urok
czarnych oczu mężczyzny czym się ogromnie szczycił. Tłumaczka jednak okazała
się na niego zadziwiająco odporna, zignorowała wyciągniętą rękę, a swoją dłoń
schowała pod stół.
- Dobry
wieczór. - Wyszeptała.
- Starzejesz
się brachu. - Siedzący obok nowego znajomego przystojny blondyn, klepnął
mężczyznę w plecy aż zadudniło. - Lepiej się szybko ożeń, bo za niedługo
będziesz musiał brać panienki z łapanki. - Mam na imię Bred. Nie przejmuj się
nimi, obronię cię.
- Miło mi. -
Dziewczyna zerknęła na niego nieufnie i przysunęła się z krzesłem bliżej Adama.
Jedynie on wydał jej się względnie normalny.
- Powinna
podpisać deklarację, skoro będzie z nami mieszkać. - Jenni wierciła się na
krześle, jakby oblazły ją mrówki. Od kilku dni padało, przerwano więc kręcenie
zdjęć i nudziła się jak mors. Straszenie małolaty uznała za doskonałą rozrywkę.
Dotychczas ona była tutaj niepodzielną królową, więc niechętnie powitała
rywalkę, zwłaszcza tak młodą i ładną.
- Nie bój
się, to nic strasznego. Nad kominkiem wisi kartka, wystarczy jak złożysz tam
swój autograf. Najpierw jednak zjedz kolację. - Uśmiechnął się do Zoji łagodnie
pisarz, chcąc dodać jej otuchy i wszystko wróciło na swoje miejsce. dziewczyna
przestała się bać, w końcu miała po swojej stronie Zaubera. Ach te dołeczki w
jego policzkach, nie mogła od nich oderwać oczu.
-Dobrze
proszę pana.- Postanowiła przynajmniej przez kilka dni grać skromną, cichą
studentkę, ubierac niemodnie i nie rzucać w oczy. Może wtedy ta Jenni w końcu
się od niej odczepi, przez cały czas czuła na sobie jej wzrok.
- A na
szafce stoi aparat fotograficzny, ustawiony czasowo, robi co jakiś czas
zdjęcie. - Adam chciał odwrócić uwagę tłumaczki od rozdokazywanego towarzystwa
przy stole. Musiała się z nimi oswoić jeśli mieli razem pracować. - Na pewno
chcesz wysłać koleżankom jakieś nowe dowody. Możesz potem zgrać kilka fotek na
swój telefon. Oni wyglądają na staruszków, tu zarobił kilka paskudnych
spojrzeń, ale codziennie też wrzucają coś na swoje facebooki. - Mężczyzna przez
chwilę nawet nie pomyślał, aby ocenzurować klisze. W końcu nie robili niczego
dziwnego ani podejrzanego, zwyczajnie jedli posiłek we własnym gronie. Niestety większość ludzi zawsze dopatruje się
we wszystkim tego, co właśnie chce widzieć, wszystko tłumaczy sobie przez
pryzmat własnych doświadczeń. Ktoś z góry negatywnie nastawiony, z bujną
wyobraźnią w pocałunku Jenni dostrzegł zapowiedź nocnej orgii zwłaszcza, że na
stole stało kilka butelek z koniakiem. Nie ważne, że tak naprawdę był to jedyne
sok pomarańczowy, w nowej odsłonie, od firmy Orangos, o czym nie miał pojęcia.
Andriei Demkowicz, w środku nocy, wypadł z
domu niczym burza w połączeniu z piorunami i gradobiciem. W kilka godzin udało
mu się dojechać do stolicy. Rano postawił na nogi cały sztab, pracujących dla
niego ludzi. Sam prezydent Ukrainy interweniował w sprawie wizy do USA, swojego
ulubionego artysty. W innych sprawach pomógł mężczyźnie zwyczajny zbieg
okoliczności. Wytwórnia PERFORMNCE od dawna szukała kogoś, kto napisałby muzykę
do filmu oraz piosenkę przewodnią, którą puszczaliby na początku każdego
odcinka. Po wysłuchaniu kilku próbek twórczości muzyka chętnie zgodzili się na
współpracę i zaprosili go do L.A. Andriei zaznaczył jednak, że tekst do
piosenki koniecznie musi napisać Zauber, jako najbardziej zapoznany z tematem.
Przecież taki znany pisarz, nie powinien mieć żadnych kłopotów ze stworzeniem
kilku prostych zwrotek. A skoro ze względu na dobro serialu musieliby się
niemal codziennie widywać, powinni mieszkać jak najbliżej siebie.
Hej,
OdpowiedzUsuńno naprawdę wspaniale Adam podziwia Andreia, tak czasami niewinne zdjęcie ktoś może uznać za coś niewłaściwego, już go widzę jak wpada do rezydencji jak taki wściekły pies...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia