poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Rozdział 2

Adam bywał impulsywny niczym dziecko.  W swoich wyborach nie zawsze kierował się zdrowym rozsądkiem i często z tego powodu popadał w różnej maści kłopoty. Nawet przez moment nie przyszło mu do głowy, że podjął właśnie jedną z tych pechowych decyzji, za którą przyjdzie mu drogo zapłacić. Czasami jedna, wydawałoby się nic nie znacząca sprawa, potrafi wywrócić czyjeś życie do góry nogami, a zbytnia ciekawość bywa zgubna i podobno, stanowi pierwszy stopień do piekła. A zaczęło się naprawdę niewinnie...
   O wyniku konkursu zdecydować miał profesjonalny test i rzeczywiście w ten sposób, spośród tłumu chętnych z całego świata, wyłoniono dziesięciu najlepszych tłumaczy. O tym kto zajmie się przekładem, pisanego właśnie przez Zaubera scenariusza, on sam zdecydował w niespełna pięć sekund, kiedy to zobaczył nazwisko Demkowicz oraz charakterystyczne rysy twarzy dziewczyny. Od razu się zorientował, że Zoja była siostrą, tak podziwianego przez niego wokalisty, Andrieia. Nie żeby był jakimś jego wielkim fanem, ale pisarze to często bardzo wścibskie osobniki, pilnie obserwujące świat wokół siebie. Nic nie umyka ich uwadze. W końcu właśnie dzięki temu powstają pisane przez nich opowieści. Adam nie był żadnym wyjątkiem. Uwielbiał najnowsze plotki, gorące newsy, nie do końca sprawdzone opowieści podawane z ust do ust. A ta dziewczyna nie dość, że pożyteczna, to jeszcze stanowiła wiarygodne źródło informacji  o Aniele z Ukrainy, jak go nazwała cała wschodnia prasa. Poza tym młodziutka studentka na pewno była lepszą opcją, niż jakiś zasuszony nudziarz z kilkoma państwowymi certyfikatami, który by się za nim plątał przez najbliższe cztery miesiące.
   Szybko skontaktował się z dziewczyną, z którą zawarł listowną umowę i teraz z niecierpliwością czekał na jej przyjazd, bo jego praca z powodu braku tłumacza posuwała się naprzód bardzo wolno. Kiedy więc zobaczył Zoję w holu swojego domu, poczuł ulgę i natychmiast zszedł na dół. Obdarzył ujmującym uśmiechem zmęczoną dziewczynę, taszczącą sporą walizkę.
- Witaj, jestem Adam. Mam nadzieję, że się tutaj zadomowisz.
- Ja.. Oh... Yy... - Na widok swojego idola, stojącego tak blisko, że musiała jedynie odrobinę wyciągnąć rękę, aby go dotknąć, nastolatka wrosła w parkiet. Onieśmielona, wpatrywała się w mężczyznę szeroko otwartymi, czarnymi oczami, niezdolna się poruszyć. Niby parę razy widziała go w telewizji, ale tam wyglądał nieco inaczej, na starszego i zupełnie nieosiągalnego, niczym  świecące na niebie gwiazdy, dla takiej zwyczajnej dziewczyny jak ona. Rzeczywistość okazała się lepsza niż sobie wyobrażała w najśmielszych snach. Pisarz, jak czytała w jakimś artykule, miał trzydzieści dwa lata, ale wyglądał co najwyżej na rówieśnika jej brata. Smukły, średniego wzrostu, wydał jej się wyjątkowo uroczy i jakiś taki przytulny. Może to z powodu delikatnych rysów twarzy i tego małego, zadartego nosa z kilkoma złotymi piegami, a może oczarowały ją duże, błękitne oczy z mnóstwem zielonych, świetlistych drobinek.
- Nie stój tak, pokażę ci pokój. - Mężczyzna miał bardzo miły, łagodny głos, co nieco ośmieliło speszoną dziewczynę i spowodowało napływ odwagi.
- Prze.. przepraszam. Jestem Zoja. - Udało jej się w końcu wykrztusić. Dobrze, że mama jej nie widziała. Zawsze strasznie dbała o dobre wychowanie, a ona właśnie zachowała się jak kompletna dzikuska. Kiedy pokaże go koleżankom te niedowiarki umrą z zazdrości. Nigdy nikt tak bardzo jej się nie spodobał, a przecież widziała już niejednego przystojnego chłopaka. Andriei często zapraszał do domu swoich przyjaciół, którzy starali zwrócić na siebie jej uwagę. W rodzinie Demkowiczów, wszyscy byli wyjątkowo urodziwi i nastolatka nie należała do wyjątków.
- Chodź dziecko. - Adam doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie miał do czynienia z rozmaśloną fanką, więc postanowił zachować pewien dystans. Dopiero co pozbył się wyjątkowo nieznośnego faceta, który nadal bombardował go dziesiątkami maili oraz sms'ów i nowe komplikacje sercowe nie były mu potrzebne. Miał mnóstwo zaległości, którymi musiał się zająć. Poza tym zawsze wolał partnerów starszych od siebie, z nimi czuł się jakoś bezpieczniej. Dziewczyna przyjechała tutaj do pracy i tego postanowił się trzymać.
- Mam już prawie dziewiętnaście lat. - Nachmurzyła się Zoja, ale nie trwało to zbyt długo. Nie lubiła, kiedy ktoś ją traktował jak smarkulę, ale w ustach pisarza słowo ,, dziecko" zabrzmiało jakoś tak słodko. Ruszyła z nim po schodach, co okazało się niełatwym zadaniem ze względu na ciężki bagaż, ale idący przed nią mężczyzna, jakoś nie miał zamiaru robić za dżentelmena. Zdyszana i spocona dotarła na piętro.
- Twoją sąsiadką po lewej jest Jenni. Niestety musicie dzielić łazienkę i mam nadzieję, ze jakoś się dogadacie. Nie spodziewałem się tylu gości. Przedstawię ci wszystkich podczas kolacji. - Adam otwarł przed nią drzwi. Sypialnia była bardzo ładna, utrzymana w białobłękitnej tonacji, z widokiem na ocean i sporym balkonem, który jak się później okazało otaczał cały budynek.
- Mam prośbę. - Dziewczyna zatrzymała się na środku dywanu i nieśmiało spojrzała na mężczyznę spod długiej grzywki. - Możemy sobie zrobić zdjęcie? Przyjaciółki nie uwierzyły, że jadę do L.A spotkać się z panem. - Nastawiła telefon i umocowała w wysięgniku do selfie.
- Nie musisz mi tak panować. I jasne, nie ma to jak wiarygodne dowody. - Stanął obok dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu. Kiedy jego jasne, lekko kręte, opadające aż do łopatek włosy przypadkowo dotknęły jej szyi, leciutko zadrżała.
***
   Andriei od kilku dni odpoczywał w swoim domu. Taka długa przerwa zdarzała mu się bardzo rzadko, raz na kilka miesięcy. Ostatnio jednak przesilił głos i nawet zatroskany menadżer nalegał, aby zrobił sobie wolne. Nieczęsto miał ostatnio czas spotkać się z rodziną  oraz znajomymi, dlatego skrupulatnie wykorzystywał każdą taką okazję. Pracował po szesnaście godzin dziennie i nawet gdyby doba posiadała czterdzieści osiem godzin, to i tak byłoby za mało, aby sprostać wszystkim wymaganiom show biznesu. Czekał właśnie na kolegów, z którymi chodził do miejscowej szkoły, aby trochę razem pomuzykować. Miał jeszcze jakiś kwadrans do przybycia gości, więc postanowił skorzystać z nieobecności seniorki rodu i połasuchować wśród babcinych truskawek. Przechodził w pobliżu ogrodzenia, kiedy zobaczył grupkę znajomych dziewcząt siedzących na murku. Nie mogły go dostrzec zza gęstych krzewów malin. Chichotały jak szalone i pokazywały sobie coś w telefonach. Normalnie nie zbliżyłby się do nich za żadne skarby, ale kilka zbyt głośno wypowiedzianych słów zwróciło jego uwagę.
- Zojka ma farta. Nie dość, że uciekła spod opieki starych, to jeszcze zerwała takie ciacho.
- Pokaż. To ten Zauber? - Andrieia na dźwięk znienawidzonego nazwiska aż wyprostowało. Zaciekawiony, zaczął się skradać, zachodząc dziewczęta od tyłu. Zresztą zajęte paplaniem nie zauważyłyby nawet nosorożca. Czyżby jego zaradna siostra, ledwo dotarła na miejsce, już zdążyła zakręcić się koło swojego idola. Źle to wróżyło na przyszłość.
- Jasne. Widziałam na You Tube. - Dziwne. Czy on właśnie poczuł dym? Jako, że sam nie palił ze względu na głos, był wyjątkowo wyczulony
- Faktycznie niezły. Brałabym od razu. - Pustogłowe smarkule zamiast pilnie zdobywać wiedzę, tak jak on to robił w ich wieku, jak zwykle plotkowały i marnowały czas. Zamiast nauką, głowę nabitą miały chłopakami i ciuchami.
- Zojka to lisica, wie co dobre. Widziałyście jego usta? Wygląda na dobrego w łóżku. - Jak siostra mogła się przyjaźnić z kimś tak wulgarnym? Żadnej z nich nie dotknąłby nawet kijem. Mężczyzna staną za plecami dziewcząt i zajrzał znajdującej się najbliżej, drobnej brunetce przez ramię. Z bliska dostrzegł, że każda z nich trzymała w ręce papierosa na tyle nisko, że z drogi nie było tego widać.
-  Powiększ. Łooo... Chętnie bym go przygarnęła. Tyłek też ma fajny. - Mężczyznę na moment go zatkało. Miał ochotę wrzucić je wszystkie do pobliskiego stawu by nieco ochłonęły i przy okazji zgasiłby te odrażające pety. Naprawdę takie dzieciaki wiedziały już co to seks? Skąd u nich takie teksty? Powinny pod fartuchem matki uczyć się gotować i sprzątać. Ne TE sprawy miały jeszcze dużo czasu. W tym wieku on marzył dopiero o pierwszym pocałunku. Na szczęście w jego domu, podobne zachowanie byłoby nie do pomyślenia. matka z babcią czuwały by nie zeszli na złą drogę. Siostrzyczka na pewno nie miała niczego podobnego na myśli, znał ją przecież najlepiej.
- Prześlijcie zdjęcia na mój telefon, bo powiem waszym ojcom, co wyprawiacie! - Ryknął swoim słynnym, silnym niczym dźwięk dzwonu głosem, a zaskoczonym dziewczynom wyprostowało z wrażenia włosy na głowach. Jedna nawet z przeraźliwym piskiem spadła z murku na trawę.
- Andriuszka, słodki, kochany, nie gniewaj się.
- My tylko tak sobie gadamy.
- Masz już te fotki, ale nic nie mów tatce. - Rozległy się chóralne jęki i błagania. Przestraszone , złapane na gorącym uczynku dziewczyny, nie wiedziały gdzie ze wstydu schować oczy. W dodatku nie nakrył ich zwykły miejscowy, tylko obiekt ich wieloletnich westchnień.
- Pokasujcie zdjęcia i wyrzućcie to cuchnące świństwo. - Skrzywił się Demkowicz, wymownie patrząc na ich usta. - Wszystkie następne też mają trafić do mnie. I nie ważcie się naskarżyć niczego mojej siostrze. - Nie śmiały się sprzeciwić i posłusznie wykonały rozkaz swojego Księcia, jak go po cichu między sobą nazywały. Pewnie teraz będzie myślał, że im śmierdzi z buzi i już nigdy do żadnej się nie zbliży. A taką miały nadzieję na odebranie go tej drętwej, zadzierającej nosa Katiuszy, zwłaszcza po tym, jak Zoja im zdradziła w wielkiej tajemnicy, że nie doszło jeszcze do zaręczyn.
Andriei, dopiero kiedy znalazł się z powrotem w ogrodzie, usiadł na ławce i zerknął na ekran telefonu. Przez chwilę patrzył bez słowa, nie mogąc uwierzyć w to, co widział.
- Zaduszę tego pismaka! Jak śmiał! - Warczał do siebie pod nosem przez dłuższą chwilę. Kilka zdjęć wyszło naprawdę dobrze. Na tle dużego, francuskiego okna, za którym widać było falujący ocean, stała wyjątkowo z siebie zadowolona Zoja w kusych, krótkich spodenkach, które nieprzyzwoicie odsłaniały jej zgrabne nogi. W tej chwili noszenie przez muzułmanki burek, wydawało mu się świetnym pomysłem, może będzie musiał podyskutować na ten temat z prezydentem Ukrainy. Bezczelny zboczeniec śmiał trzymać Zoję za ramię. Smukłe palce prawie dotykały nagiej szyi rozmarzonej dziewczyny, uśmiechającej się zmysłowo, niczym dojrzała kobieta.
- Jak matka mogła pozwolić jej tam pojechać?! - Jasne włosy pisarza lśniły w przenikających przez szyby promieniach zachodzącego słońca. Kilka guzików koszuli miał rozpiętych, widać było lekko opalony tors.
- Pewnie myśli, że jest taki romantyczny? Już ja mu dam zawracanie w głowach uczennicom. - Demkowicz ledwo zapanował nad gniewem. Wziął kilka oczyszczających oddechów i głęboko się zamyślił. Zawsze był człowiekiem czynu. Musiał istnieć jakiś sposób by pojechać do L.A i wyrwać jego małą siostrzyczkę ze szponów tego taniego amanta, którego powinni już dawno zamknąć w więzieniu za nieprzyzwoite zachowanie. Niestety Ameryka to nie Ukraina, tam wszystko rządziło się innymi prawami. Nie próbował nawet zachować obiektywizmu. W przypadku najbliższych nie był zdolny do zachowania dystansu. Ani na moment do głowy mu nie przyszło, jak bardzo niesprawiedliwy był jego osąd. A przecież podobnie jak pisarzowi tłum identycznych, zauroczonych fanek towarzyszył mu odkąd pierwszy raz gdzieś w podstawówce, wystąpił na scenie i nie miał na to żadnego, bezpośredniego wpływu. Chodziły za nim wszędzie i jakoś nigdy specjalnie nie protestował, o ile nie ingerowały nadmiernie w jego prywatność .
   Tak naprawdę Andriei lubił swoją publiczność, a ona to czuła i doceniała. Dla niej występował i doskonalił swój warsztat. Uwielbiał jak razem z nim śpiewała jego piosenki, krzyczała i tańczyła. Doskonale się przy tym bawił. Przyjaciele też się do niego garnęli. Miał ich sporo, zwłaszcza odkąd został sławny. Przesiedzieli razem niejedną noc przy ognisku. Choć zdawał sobie sprawę, że wielu z nich po prostu grzeje się w jego blasku, czerpiąc z tego profity, nigdy im niczego nie odmawiał.
   Tymczasem w domu mężczyzna zachowywał się zupełnie  inaczej. Nie wykazywał takiej wyrozumiałości jak w przypadku fanów. W dodatku wyjątkowo obowiązkowy, dążący do perfekcji, bywał w życiu codziennym naprawdę uciążliwy. Być może winę za to ponosili bardzo tradycyjni, surowi i konserwatywni rodzice. Kiedy miał pięć lat posłano go do szkoły, a zabawki oglądał jedynie na sklepowych wystawach. Zamiast samochodzików, klocków i piłek kupowano mu najlepsze instrumenty, zatrudniano słynnych nauczycieli, nie szczędzono pieniędzy na lekcje tańca, ani profesjonalnych wizażystów. Na zewnątrz bardzo tolerancyjny, nie wtrącający się w życie innych muzyk, rodzinę mierzył zupełnie inną miarą. Gotowy do wszelkich poświęceń na rzecz najbliższych, hojny i kochający Andriei nie zdawał sobie sprawy, jak wysokie narzucił wymagania, stawiając ich na piedestale. Nie łatwo było sprostać jego wyobrażeniom. Prawdziwa ukraińska dziewczyna miała być niewinna, piękna, dobrze wykształcona i wrażliwa. Uległość i miłe obejście uważał za niezbędne dodatki. Taka do tej pory była jego mała siostrzyczka i już jego w tym głowa, aby żaden twórca podejrzanych powieści tego nie zmienił.
***
   Zoja ubierała się na kolację przynajmniej dwie godziny, żaden z przywiezionych zestawów nie wydał się jej godny ponownego spotkania z pisarzem. Jej pokój przypominał aktualnie garderobę po wybuchu bomby i przemarszu wojska. W końcu zmęczona i sfrustrowana postawiła na romantyczność. Wybrała tą najprostszą, białą w drobne kwiatuszki, w której prezentowała się powabnie i dziewczęco. Nie znała gustu mężczyzny, więc nie było sensu przesadnie się stroić. Bardziej od odpowiedniego wyglądu niepokoiła ją nieznana Jenni, nie miała pojęcia kim była, ani jaka rolę grała w życiu Adama.
   Powoli, z drżącym sercem zeszła na parter, drogę wskazywały jej śmiechy i głośnie rozmowy dochodzące z jadalni. Zerknęła na stojący w holu zabytkowy zegar. Ku swojemu zawstydzeniu stwierdziła, że była już nieco spóźniona. Cichutko, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, wślizgnęła się do jadalni.
- Łiii....! Jaka smaczniutka...- Zdołała jedynie usłyszeć. Stanęła jak wryta, bo jasnowłosa, drobna kobieta zawisła jej na szyi i wycisnęła na ustach entuzjastycznego całusa. Cała zesztywniała, nie mając pojęcia jak powinna zareagować. Może, to był jakiś dziwny amerykański zwyczaj, o którym nie miała pojęcia?
- Cholera jasna, nie strasz dziecka! Trzymaj te zboczone usta przy sobie!  - Adam podszedł do poczerwieniałej, aż po sam dekolt dziewczyny, ściągnął z niej niepoprawną dzikuskę i wymierzył jej solidnego klapsa w tyłek. Po czym wziął swoją oniemiałą tłumaczkę za rękę i posadził obok siebie. - Bardzo cię przepraszam. Pozwól, że poznam cię ze swoimi gośćmi. Ta narwana blondyna, zwana Całuśną Jenni, to twoja sąsiadka. Nie, nie jest wariatką. Chyba. Niedawno z nieznanych powodów uznała, że najlepszą obroną jest bezpośredni atak. Codziennie pracowicie ćwiczy różne warianty.
- Ale dlaczego ustami? - Zapytała słabym głosem Zoja. Wytarła twarz do rękawa, okropnie się przy tym krzywiąc. - Jak się czegoś boi, to niech sobie kupi paralizator.
- Wybacz jej. Biedactwo jest na głodzie. A to wszystko wina tego złośliwego pisarzyny. - Odezwał się ciemnowłosy mężczyzna siedzący naprzeciwko. - Jestem George, piękna pani. - Dla aktora każda okazja była dobra, by poćwiczyć swoje umiejętności flirciarskie. Identycznie traktował małe dziewczynki, seksowne kobiety i chylące się już ku ziemi staruszki. Żadna nie pozostawała obojętna na urok czarnych oczu mężczyzny czym się ogromnie szczycił. Tłumaczka jednak okazała się na niego zadziwiająco odporna, zignorowała wyciągniętą rękę, a swoją dłoń schowała pod stół.
- Dobry wieczór. - Wyszeptała.
- Starzejesz się brachu. - Siedzący obok nowego znajomego przystojny blondyn, klepnął mężczyznę w plecy aż zadudniło. - Lepiej się szybko ożeń, bo za niedługo będziesz musiał brać panienki z łapanki. - Mam na imię Bred. Nie przejmuj się nimi, obronię cię.
- Miło mi. - Dziewczyna zerknęła na niego nieufnie i przysunęła się z krzesłem bliżej Adama. Jedynie on wydał jej się względnie normalny.
- Powinna podpisać deklarację, skoro będzie z nami mieszkać. - Jenni wierciła się na krześle, jakby oblazły ją mrówki. Od kilku dni padało, przerwano więc kręcenie zdjęć i nudziła się jak mors. Straszenie małolaty uznała za doskonałą rozrywkę. Dotychczas ona była tutaj niepodzielną królową, więc niechętnie powitała rywalkę, zwłaszcza tak młodą i ładną.
- Nie bój się, to nic strasznego. Nad kominkiem wisi kartka, wystarczy jak złożysz tam swój autograf. Najpierw jednak zjedz kolację. - Uśmiechnął się do Zoji łagodnie pisarz, chcąc dodać jej otuchy i wszystko wróciło na swoje miejsce. dziewczyna przestała się bać, w końcu miała po swojej stronie Zaubera. Ach te dołeczki w jego policzkach, nie mogła od nich oderwać oczu.
-Dobrze proszę pana.- Postanowiła przynajmniej przez kilka dni grać skromną, cichą studentkę, ubierac niemodnie i nie rzucać w oczy. Może wtedy ta Jenni w końcu się od niej odczepi, przez cały czas czuła na sobie jej wzrok.
- A na szafce stoi aparat fotograficzny, ustawiony czasowo, robi co jakiś czas zdjęcie. - Adam chciał odwrócić uwagę tłumaczki od rozdokazywanego towarzystwa przy stole. Musiała się z nimi oswoić jeśli mieli razem pracować. - Na pewno chcesz wysłać koleżankom jakieś nowe dowody. Możesz potem zgrać kilka fotek na swój telefon. Oni wyglądają na staruszków, tu zarobił kilka paskudnych spojrzeń, ale codziennie też wrzucają coś na swoje facebooki. - Mężczyzna przez chwilę nawet nie pomyślał, aby ocenzurować klisze. W końcu nie robili niczego dziwnego ani podejrzanego, zwyczajnie jedli posiłek we własnym gronie.  Niestety większość ludzi zawsze dopatruje się we wszystkim tego, co właśnie chce widzieć, wszystko tłumaczy sobie przez pryzmat własnych doświadczeń. Ktoś z góry negatywnie nastawiony, z bujną wyobraźnią w pocałunku Jenni dostrzegł zapowiedź nocnej orgii zwłaszcza, że na stole stało kilka butelek z koniakiem. Nie ważne, że tak naprawdę był to jedyne sok pomarańczowy, w nowej odsłonie, od firmy Orangos, o czym nie miał pojęcia.
   Andriei Demkowicz, w środku nocy, wypadł z domu niczym burza w połączeniu z piorunami i gradobiciem. W kilka godzin udało mu się dojechać do stolicy. Rano postawił na nogi cały sztab, pracujących dla niego ludzi. Sam prezydent Ukrainy interweniował w sprawie wizy do USA, swojego ulubionego artysty. W innych sprawach pomógł mężczyźnie zwyczajny zbieg okoliczności. Wytwórnia PERFORMNCE od dawna szukała kogoś, kto napisałby muzykę do filmu oraz piosenkę przewodnią, którą puszczaliby na początku każdego odcinka. Po wysłuchaniu kilku próbek twórczości muzyka chętnie zgodzili się na współpracę i zaprosili go do L.A. Andriei zaznaczył jednak, że tekst do piosenki koniecznie musi napisać Zauber, jako najbardziej zapoznany z tematem. Przecież taki znany pisarz, nie powinien mieć żadnych kłopotów ze stworzeniem kilku prostych zwrotek. A skoro ze względu na dobro serialu musieliby się niemal codziennie widywać, powinni mieszkać jak najbliżej siebie.


  

1 komentarz:

  1. Hej,
    no naprawdę wspaniale Adam podziwia Andreia, tak czasami niewinne zdjęcie ktoś może uznać za coś niewłaściwego, już go widzę jak wpada do rezydencji jak taki wściekły pies...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń