środa, 12 września 2018

Rozdział 5

Andriei spał naprawdę kiepsko, jego myśli wracały ciągle do rozpartego na kanapie Adama. Nie mógł znaleźć sobie wygodnej pozycji, kręcił się w kółko, zapadając jedynie w krótkie drzemki. O świcie dał w końcu za wygraną i usiadł na łóżku. Doszedł do wniosku, że miotała nim zwyczajna ludzka zazdrość.  Nic w życiu nie przyszło mu za darmo, nad swoją sylwetką, twarzą czy głosem również musiał się napracować. Tymczasem ten marny pisarzyna, wyglądał świetnie, cokolwiek na siebie włożył. Przypuszczał, że byłby przystojny nawet w worku. Drań nie uprawiał żadnego sportu, objadał się ciastkami, o których istnieniu on starał się usilnie zapomnieć, a w zamian miał najfajniejszy tyłek jaki kiedykolwiek widział. Nie było sensu dalej się męczyć. Sen odleciał za horyzont. Mężczyzna prychając podniósł się z materaca, wyszorował zęby, założył przygotowane wcześniej spodnie od dresu oraz koszulkę bez rękawów. Wyszedł przed domek gościnny i rozprostował swoją wysoką postać. Zauważył otwarte drzwi balkonowe do pokoju siostry. Ten widok trochę go zaniepokoił.
- Chyba znowu nie uciekła? - Mruknął. Najwyraźniej dostawał paranoi. Postanowił na wszelki wypadek sprawdzić, co robi Zoja. Po cichutku wszedł po schodach na piętro i zakradł się do jej sypialni. Smarkula spała jak zabita, posapując przez nos. W koszulce w niebieskie groszki wyglądała na trzynaście lat. Otulił ją kołdrą, bo poranne powietrze było dość chłodne. Kiedyś przybiegała do niego każdego wieczora, aby poczytał jej bajki. Wydawało mu się, że to było tak niedawno. Na oparciu krzesła rzucił mu się w oczy przygotowany skąpy strój kąpielowy.
- Zamierza tak paradować przed wszystkimi? - Warknął pod nosem. Nawet w zaciszu własnego domu kobieta nie powinna się tak ubierać. Wyniesione z domu schematy tkwiły mocno w jego świadomości. - Już ja ją oduczę świecenia golizną. - Zauważył olejek do opalania w stojącej na podłodze, plażowej torbie i do głowy przyszedł mu diabelski pomysł. Siostra zrobi mu potem z życia piekło, za to z pewnością nie spodoba się Zauberowi, ani żadnemu mężczyźnie przez dłuższy czas chyba, że któryś będzie miał poważną wadę wzroku. Wrócił do swojej łazienki, gdzie wcześniej zauważył przeterminowany samoopalacz, pozostawiony tam przez jakiegoś gościa. Dolał go nieco do butelki. Nie mieszał, aby podczas smarowania rozchodził się nierównomiernie po skórze.
- Śpij dobrze Kluseczko i miłego opalania. - Z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku poszedł pobiegać wzdłuż plaży. Po godzinie doszedł jednak do wniosku, że to nie wystarczy. Jeśli chciał wyglądać w dżinsach lepiej od Zaubera, musiał poćwiczyć intensywniej. Obok basenu, ubrani jedynie w krótkie spodenki i obcisłe koszulki, katowali swoje ciała Bred i George. Nie spodziewał się, że ci dwaj tak wcześnie wstają. O wiele mocniej zbudowani od niego przypominali starożytne rzeźby, ich zawód wbrew pozorom był bardzo wymagający. Od wyglądu często zależały role jakie mogli zagrać, a nie mieli już po dwadzieścia lat. Pomachali do niego z daleka.
- Eloo...! Przyłącz się!
- Hej. - Andriei nie miał zbytniej ochoty na zbiorowe wyciskanie na maszynach, zawsze czuł się nieswojo w zatłoczonych siłowniach, pełnych na wpół ubranych facetów. Nie lubił wystawiać się na ich spojrzenia. Robił się wtedy czerwony i czuł jak robak na haczyku. Nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że męskie ciała zwyczajnie mu się podobają, ale zawsze zrzucał to na karb doznań estetycznych. Lubił wszystko co piękne. Skoro rasowy koń czy dobry obraz podniecał jego wyobraźnię, to dlaczego miałoby być inaczej z ludzkim ciałem? W dodatku surowo wychowany w tradycyjnej rodzinie zwyczajnie nie dopuszczał do siebie innych możliwości. Poddawany od dziecka żelaznej dyscyplinie nie miał zbyt wiele czasu na błądzenie myślami. Potrafił odsuwać od siebie niewygodne tematy na bliżej nie określoną odległość.
- Dalej, pokaż co potrafisz. - Bred był już cały spocony, potężna klatka aktora unosiła się rytmicznie.
- Może wolisz dołączyć do Adama? - George spojrzał na niego zaczepnie i pomachał przed nim ciężarkiem. - Podobno muzycy są strasznie delikatni.
- A.. Adama? - Odwrócił się i zobaczył jak mężczyzna klasyczną żabką przemierzał basen. Miał na sobie jedynie czerwone kąpielówki. - O nie. - Aż mu się gorąco zrobiło na myśl, że musiałby do niego dołączyć. Ci dwaj przynajmniej byli ubrani i znajdowali się w pewnej odległości. - Woda jest na pewno zbyt zimna. - Co z tego, że wyszedł na mięczaka. Położył się na ławeczce do wyciskania, która wydała mu się najbezpieczniejszym miejscem. Wzrok jednak ciągle uciekał mu w kierunku wody. Kątem oka zauważył, jak pisarz wychodzi po drabince, a po jego opalonej skórze spływają lśniące strugi. Omal nie upuścił na siebie sztangi. Miał naprawdę ładną sylwetkę, prostą jak trzcina, szczupłą, z ledwo zaznaczonymi mięśniami, ale przecież daleko mu było choćby do aktorów. Wzdłuż kręgosłupa ciągła się niemal niewidoczna, długa blizna. Co u licha go tak fascynowało, w tym przeciętnym facecie?
- Uważaj! - Krzyknął zaniepokojony Bred, który już wcześniej zauważył jego rozkojarzenie. Polubił piosenkarza i zauważył zainteresowanie Zauberem, które od razu wydało mu się czymś więcej, niż tylko troską o siostrę. Uznał, że będą mieli obaj poważne kłopoty, jeśli ich znajomość wyjdzie poza przyjęte ramy. Lepiej by pozostali jedynie współpracownikami. Im prędzej Andriei wróci na Ukrainę, tym lepiej. Rozumiał dobrze bezlitosne prawa show biznesu.
- Co mu się stało? - Właściwie dlaczego zrobiło mu się przykro? Pisarz przecież nie był dla niego nikim bliskim. Czemu go u licha obchodziły jego problemy ze zdrowiem?
- Wypadek. - Odpowiedział enigmatycznie George. On nie martwił się na zapas jak jego kolega po fachu. Demkowicz był zbyt młody i niedoświadczony, aby mieć jakiekolwiek szanse. Zresztą fascynacja, jak to u młodych bywa, na pewno szybko mu przejdzie. Doskonale znał Adama i wiedział, że nie tak łatwo ulegał pokusom, nawet jeśli miały piękne czarne oczy  i przemawiały głosem anioła. - Nie lubi, kiedy się go o to pyta. Jak się bliżej poznacie może ci opowie. Z tego powodu nie może wykonywać żadnych cięższych ćwiczeń fizycznych.
- Och. - Zrobiło mu się wstyd, że uznał mężczyznę za lenia, choć tak naprawdę nic nie wiedział o jego prywatnych sprawach. Znał go jedynie z artykułów w gazetach, wywiadów rozpowszechnianych w internecie czy nieustannych zachwytów siostry, które strasznie go denerwowały. Jakim cudem spadł u niej na drugą pozycję, a jego miejsce zajął jakiś Zauber? Andriei żywił do Zoji bardziej ojcowskie niż braterskie uczucia i miał w jej wychowanie o wiele większy wkład niż rodzice. Jak większość tatusiów zapatrzonych w swoje księżniczki zerkał podejrzliwie na każdego faceta, który się do niej zbliżył. A już nie do pomyślenia było, że zaczęła stawiać go wyżej od niego. Miała dopiero dziewiętnaście lat i jaka tam z niej kobieta. Jeszcze niedawno przywoził jej lalki z całego świata. Skoro jednak będzie musiał współpracować z pisarzem, postanowił zapoznać się z jego twórczością i przeczytać choć jeden z durnych romansów, którymi wszyscy się tak zachwycali. Po powrocie do pokoju kupił jeden w formie e-boka i ściągnął na tableta. Postanowił po śniadaniu przeczytać paskudztwo od deski do deski, choćby miało go to przyprawić o palpitacje serca. Zasadę ,,poznaj wroga swego jak siebie samego" uważał za bardzo mądrą i zawsze sie do niej stosował.
***
   Kiedy Zoja zeszła do jadalni zastała tam już całe towarzystwo, oprócz Jenni, która nadrabiała zaległości w spaniu. Specjalnie ubrała się prowokacyjnie w szorty i obcisłą na piersiach bluzeczkę. Przemaszerowała przed nosem Adama, który chichotał z jakiegoś dowcipu Georga i nawet jej nie zauważył. Trudno. Spróbuje potem jeszcze raz. Skoro kiedyś miał żonę, to kobiece wdzięki na pewno nie były mu obojętne. Usiadła naprzeciwko, by jak najlepiej wyeksponować swoje walory. Posłała, pałaszującemu jajecznicę na boczku bratu, zaczepne spojrzenie.
- Hello. - Przywitała się ze wszystkimi.
- Spóźniłaś się. - Andriei wymownie wskazał oczami wiszący nad kominkiem regulamin. - No tak. Ta warstwa maskująca musiała ci zająć sporo czasu. - Wzrok perfekcjonisty natychmiast dostrzegł sprytnie ukrytego pryszcza na czole dziewczyny.
- Mniej niż tobie walka z prostownicą. - Wiedziała jak bardzo nie znosił swoich kręconych włosów, które codziennie pracowicie wygładzał. Doskonale nawzajem znali swoje słabostki i teraz to wykorzystywali.
- Skoro przyjechałaś tutaj, podobno do pracy, powinnaś więcej czasu przeznaczyć na edukację, zamiast udawać światową kobietę.
- Niczego nie udaję Naj Naj, jestem kobietą z klasą i tylko ty tego nie dostrzegasz. Powinieneś sprawdzić wzrok. - Odpyskowała.  - Jak nie wierzysz to przyjdź na basen. Zamierzam się poopalać, zanim Adam będzie potrzebował mojej pomocy.
- Jeszcze zobaczymy. Na twoim miejscu nie wystawiałbym się na słońce. - Nie zamierzał się z nią dłużej przegadywać, to było poniżej jego godności. Zajął się więc śniadaniem. Samoopalcz zrobi swoje, wystarczyło zaczekać, już widział pierwsze oznaki.
- Znalazł się znawca kobiet. - Warknęła Zoja i wstała od stołu. Nie potrafiła tak jak brat nad sobą panować. Zagrała w niej gorąca krew Demkowiczów. - Jakbyś głupku miał o nich jakieś pojęcie nie chodziłbyś z tą zgrzytającą mumią. - Rzuciła w uśmiechającego się złośliwie durnia serwetką i wyszła na taras by ochłonąć. Po wzięciu kilku głębokich oddechów coś zwróciło jej uwagę. Andrei był zadziwiająco spokojny. Zbyt spokojny, nawet jak na niego. Normalnie zaciągnąłby ją do sypialni i kazał się przebrać. Doszła do wniosku, że i tak tej zagadki nie rozgryzie. Wzięła z oparcia krzesła torbę plażową i poszła na basen. Tam zdjęła ubranie i w stosunkowo skromnym bikini położyła się na leżaku w seksownej według niej pozie. Prędzej czy później Adam będzie tędy przechodził i zobaczy, że jej figura to nie żart.
***
   Adam był trochę zaskoczony, że Demkowicz miał dziewczynę. Prawdę mówiąc trochę zżerała go ciekawość jaka była, jak wyglądała. Dlaczego Zoja najwyraźniej jej nie lubiła? Pewnie uważała, że jej doskonały pod każdym względem brat, zasługiwał na kogoś lepszego. Kiedy właściwie znajdował czas na randki? Z tego co widział miał bardziej napięty grafik niż prezydent USA. Z zadowoleniem zauważył, że przestał go wreszcie śledzić wzrokiem. Te czarne oczyska wypalały mu dziury w skórze. Najwyraźniej znudził się wyszukiwaniem w nim wad i zajął siostrą. Chciał czy nie, musieli razem popracować nad piosenką, skoro się zgodził na jego przyjazd. Premiera serialu zbliżała się wielkimi krokami. Domek gościnny był przygotowany zgodnie z wymaganiami kompozytora. Stał tam fortepian i inny niezbędny muzykowi sprzęt. Miał też zapewnione odosobnienie, aby nikt mu nie przeszkadzał. Dzięki nowej informacji, pisarz poczuł się pewniej. Wcześniej miał lekkie wątpliwości, co do jego orientacji, ale teraz mógł traktować go na równi z aktorami. Śmiało wszedł do saloniku, gdzie na dywanie leżał przedmiot jego rozważań i najwyraźniej czytał, o zgrozo, powieść, na której oparty był film. Widocznie traktował zlecenie całkiem poważnie, mimo wyraźnej niechęci, jaką czuł do niego. Tylko dlaczego był taki czerwony i co chwilę podrygiwał.
- Hej. - Zaczął ugodowym tonem. Grunt to zachować spokój.
- Co ty tutaj robisz? - Zerwał się na równe nogi Andriei, za plecami ukrywając głupią, zboczoną książkę. To co wyprawiali w niej mężczyźni nie mieściło mu się ani w głowie, ani nigdzie indziej.
- Przepraszam, że nie zapukałem. - Ależ ten facet był nerwowy. Przecież tą powieść cezura opatrzyła znaczkiem od szesnastu lat.
- Masz chorą wyobraźnię. - Nie wytrzymał i podsunął mu przed nos dowód zbrodni. - Kto chciałby to oglądać na ekranie w każdą sobotę? - Ten facet jak nikt inny potrafił wyprowadzić go z równowagi. Przeczytał ledwie jeden rozdział, nigdy w  życiu nie przebrnie przez całość, a już serce biło mu jak po przebiegnięciu maratonu.
- A zdziwił byś się. Wersja kinowa bije rekordy popularności. Ludzie lubią się pośmiać i odprężyć. - Szczerze rozbawiła go reakcja Demkowicza. Z uroczą Katią chyba nie zabrnęli zbyt daleko, skoro parę scenek z czułościami tak go wyprowadziło z równowagi.
- Straszne bzdury. Żadnego mężczyzny nie kręcą takie rzeczy.
- A założysz się? - Adam z przyjemnością patrzył na roziskrzone czarne oczy. Czy ten facet miał pojęcie jak uroczo wyglądał taki wzburzony, ze zwichrzonymi włosami?
- Po co? Przecież wiadomo, że przegrasz! - Zmierzył bezczelnego pismaka z góry na dół. Niejedną osobę udało mu się w ten sposób zastraszyć. Miał w tym wprawę. Gryzipiórki z aparatami uciekały w podskokach. Cieszył się u nich złą sławą i niejedna kamera skończyła rozdeptana jego stopami.
- Nie byłbym taki pewny...- Sprowokowany pisarz poczuł się całkowicie bezkarny. Ruszył w jego kierunku miękkim, kocim krokiem. Zielone oczy zmierzyły się z czarnymi w cichym pojedynku. Niespodziewanie Andrieia opuściła cała pewność siebie. Sceny z powieści, zaczęły wypełzać z zakamarków umysłu, dokąd zepchnął je siłą woli. Cofnął się, najpierw jeden krok, potem drugi, za plecami poczuł chłodną ścianę. Speszony jak nigdy w życiu zamknął oczy. Jedna z dłoni mężczyzny oparła się tuż koło jego głowy.
- Przestań na mnie chuchać! - Usiłował ratować się z opresji. - To niehigieniczne. - Lepiej wyjść na obsesyjnie dbającego o czystość dziwaka niż na... No właśnie, na kogo?
- Jeśli masz jaja, otworzysz oczy. - Zabrzmiał łagodny głos, tak blisko, zbyt blisko jego wrażliwego ucha.
- Proszę bardzo. - Zagryzł usta i spojrzał przed siebie. Twarz mężczyzny znajdowała się tuż przed nim. Zadrżał. Odwrócił wzrok i spłonął przeklętym rumieńcem. Dobrze, że miał się o co oprzeć, bo całkowicie by się skompromitował.
- Przepraszam.  - Adamowi zrobiło się żal głuptasa, który nagle zrobił się strasznie nieśmiały. Gdy zniknęła cała buta, wyglądał na bardzo młodego i niewinnego. Poczuł, że trochę się zagalopował. Odsunął się na bezpieczną odległość. Najlepiej, żeby zajęli się pracą. - Spokojnie. Masz już coś gotowego?
- Zwrotkę, może nawet trzy. - Andriei z niesamowitą ulgą wypisana na twarzy podszedł do fortepianu. Policzki nadal go piekły.  - Dostałem skrypty z opisem serialu. Mamy dwie osoby, które rozłączył los. Tęsknią za sobą, ale nie mogą się odnaleźć. Po latach dochodzi do spotkania. - Zaczął cicho śpiewać. Smukłe palce z wielką wprawą przebiegały po klawiaturze. Głos stał się urzekająco piękny, kreślił krystalicznie czyste, miękkie nuty. W tej chwili, naprawdę przypominał Anioła, za którym szalały na koncertach tłumy wielbicieli.
- Graj, nie przestawaj, spróbuję się dopasować. - Pisarz z trudem oderwał od niego wzrok. Chłopak miał niesamowity dar przelewania w muzykę swoich uczuć w prosty, szczery sposób. Prawdopodobnie dlatego wszyscy słuchali go jak zaczarowani. Gdyby teraz siedział na trybunach, pewnie miałby na rękach siniaki od klaskania. Na chwilę się zamyślił. W wyobraźni zobaczył nie postacie z powieści, ale Andrieia trzymającego czule w ramionach jakiegoś mężczyznę. Zaczął notować powoli, dopasowując tekst do melodii. Słowa popłynęły niemal same, bez udziału woli...

Szukam cię poprzez przestrzeń i czas
błądzę w ciemnościach samotności.
W moich snach przytulałeś mnie setki razy,
całowałeś moje włosy szepcząc do ucha
Zaglądam w oczy innych ludzi,
ale ciebie tam nie ma.
Gdzie się podziała połowa mojej duszy?


   

4 komentarze:

  1. Piękne słowa ....
    A i odcinek fajny, przegadujące się rodzeństwo jest niemożliwe
    Pozdrawia
    Mefisto^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny wspaniały rozdział. Wielkie dzięki kochanej naszej Autorce. Wspaniale oddane napięcie, które rodzi się pomiędzy głównymi bohaterami. Pozdrawiam i życzę weny do tego opowiadania i innych również...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    coś mi się zdaje, że Andrei nie jest taki hetero jak się zdaje, aż był cały czerwony jak czytał rozdział z tej powieści, pięknie uchwycone emocje, chociaż mógł się tak wkurzyć dla pozorów z twgo stroju Zoji, bo teraz łatwo się domyśli, że to jego sprawka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń