Andriei spał
naprawdę kiepsko, jego myśli wracały ciągle do rozpartego na kanapie Adama. Nie
mógł znaleźć sobie wygodnej pozycji, kręcił się w kółko, zapadając jedynie w
krótkie drzemki. O świcie dał w końcu za wygraną i usiadł na łóżku. Doszedł do
wniosku, że miotała nim zwyczajna ludzka zazdrość. Nic w życiu nie przyszło mu za darmo, nad
swoją sylwetką, twarzą czy głosem również musiał się napracować. Tymczasem ten
marny pisarzyna, wyglądał świetnie, cokolwiek na siebie włożył. Przypuszczał,
że byłby przystojny nawet w worku. Drań nie uprawiał żadnego sportu, objadał
się ciastkami, o których istnieniu on starał się usilnie zapomnieć, a w zamian
miał najfajniejszy tyłek jaki kiedykolwiek widział. Nie było sensu dalej się
męczyć. Sen odleciał za horyzont. Mężczyzna prychając podniósł się z materaca,
wyszorował zęby, założył przygotowane wcześniej spodnie od dresu oraz koszulkę
bez rękawów. Wyszedł przed domek gościnny i rozprostował swoją wysoką postać. Zauważył
otwarte drzwi balkonowe do pokoju siostry. Ten widok trochę go zaniepokoił.
- Chyba
znowu nie uciekła? - Mruknął. Najwyraźniej dostawał paranoi. Postanowił na
wszelki wypadek sprawdzić, co robi Zoja. Po cichutku wszedł po schodach na
piętro i zakradł się do jej sypialni. Smarkula spała jak zabita, posapując
przez nos. W koszulce w niebieskie groszki wyglądała na trzynaście lat. Otulił
ją kołdrą, bo poranne powietrze było dość chłodne. Kiedyś przybiegała do niego
każdego wieczora, aby poczytał jej bajki. Wydawało mu się, że to było tak
niedawno. Na oparciu krzesła rzucił mu się w oczy przygotowany skąpy strój
kąpielowy.
- Zamierza
tak paradować przed wszystkimi? - Warknął pod nosem. Nawet w zaciszu własnego
domu kobieta nie powinna się tak ubierać. Wyniesione z domu schematy tkwiły
mocno w jego świadomości. - Już ja ją oduczę świecenia golizną. - Zauważył
olejek do opalania w stojącej na podłodze, plażowej torbie i do głowy przyszedł
mu diabelski pomysł. Siostra zrobi mu potem z życia piekło, za to z pewnością
nie spodoba się Zauberowi, ani żadnemu mężczyźnie przez dłuższy czas chyba, że któryś
będzie miał poważną wadę wzroku. Wrócił do swojej łazienki, gdzie wcześniej
zauważył przeterminowany samoopalacz, pozostawiony tam przez jakiegoś gościa.
Dolał go nieco do butelki. Nie mieszał, aby podczas smarowania rozchodził się
nierównomiernie po skórze.
- Śpij
dobrze Kluseczko i miłego opalania. - Z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku
poszedł pobiegać wzdłuż plaży. Po godzinie doszedł jednak do wniosku, że to nie
wystarczy. Jeśli chciał wyglądać w dżinsach lepiej od Zaubera, musiał poćwiczyć
intensywniej. Obok basenu, ubrani jedynie w krótkie spodenki i obcisłe koszulki,
katowali swoje ciała Bred i George. Nie spodziewał się, że ci dwaj tak wcześnie
wstają. O wiele mocniej zbudowani od niego przypominali starożytne rzeźby, ich
zawód wbrew pozorom był bardzo wymagający. Od wyglądu często zależały role
jakie mogli zagrać, a nie mieli już po dwadzieścia lat. Pomachali do niego z
daleka.
- Eloo...!
Przyłącz się!
- Hej. -
Andriei nie miał zbytniej ochoty na zbiorowe wyciskanie na maszynach, zawsze
czuł się nieswojo w zatłoczonych siłowniach, pełnych na wpół ubranych facetów.
Nie lubił wystawiać się na ich spojrzenia. Robił się wtedy czerwony i czuł jak
robak na haczyku. Nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że męskie ciała
zwyczajnie mu się podobają, ale zawsze zrzucał to na karb doznań estetycznych. Lubił
wszystko co piękne. Skoro rasowy koń czy dobry obraz podniecał jego wyobraźnię,
to dlaczego miałoby być inaczej z ludzkim ciałem? W dodatku surowo wychowany w
tradycyjnej rodzinie zwyczajnie nie dopuszczał do siebie innych możliwości.
Poddawany od dziecka żelaznej dyscyplinie nie miał zbyt wiele czasu na
błądzenie myślami. Potrafił odsuwać od siebie niewygodne tematy na bliżej nie określoną
odległość.
- Dalej,
pokaż co potrafisz. - Bred był już cały spocony, potężna klatka aktora unosiła
się rytmicznie.
- Może
wolisz dołączyć do Adama? - George spojrzał na niego zaczepnie i pomachał przed
nim ciężarkiem. - Podobno muzycy są strasznie delikatni.
- A.. Adama?
- Odwrócił się i zobaczył jak mężczyzna klasyczną żabką przemierzał basen. Miał
na sobie jedynie czerwone kąpielówki. - O nie. - Aż mu się gorąco zrobiło na
myśl, że musiałby do niego dołączyć. Ci dwaj przynajmniej byli ubrani i znajdowali
się w pewnej odległości. - Woda jest na pewno zbyt zimna. - Co z tego, że
wyszedł na mięczaka. Położył się na ławeczce do wyciskania, która wydała mu się
najbezpieczniejszym miejscem. Wzrok jednak ciągle uciekał mu w kierunku wody.
Kątem oka zauważył, jak pisarz wychodzi po drabince, a po jego opalonej skórze
spływają lśniące strugi. Omal nie upuścił na siebie sztangi. Miał naprawdę
ładną sylwetkę, prostą jak trzcina, szczupłą, z ledwo zaznaczonymi mięśniami,
ale przecież daleko mu było choćby do aktorów. Wzdłuż kręgosłupa ciągła się
niemal niewidoczna, długa blizna. Co u licha go tak fascynowało, w tym
przeciętnym facecie?
- Uważaj! -
Krzyknął zaniepokojony Bred, który już wcześniej zauważył jego rozkojarzenie.
Polubił piosenkarza i zauważył zainteresowanie Zauberem, które od razu wydało
mu się czymś więcej, niż tylko troską o siostrę. Uznał, że będą mieli obaj poważne
kłopoty, jeśli ich znajomość wyjdzie poza przyjęte ramy. Lepiej by pozostali
jedynie współpracownikami. Im prędzej Andriei wróci na Ukrainę, tym lepiej. Rozumiał
dobrze bezlitosne prawa show biznesu.
- Co mu się
stało? - Właściwie dlaczego zrobiło mu się przykro? Pisarz przecież nie był dla
niego nikim bliskim. Czemu go u licha obchodziły jego problemy ze zdrowiem?
- Wypadek. -
Odpowiedział enigmatycznie George. On nie martwił się na zapas jak jego kolega
po fachu. Demkowicz był zbyt młody i niedoświadczony, aby mieć jakiekolwiek
szanse. Zresztą fascynacja, jak to u młodych bywa, na pewno szybko mu
przejdzie. Doskonale znał Adama i wiedział, że nie tak łatwo ulegał pokusom,
nawet jeśli miały piękne czarne oczy i
przemawiały głosem anioła. - Nie lubi, kiedy się go o to pyta. Jak się bliżej
poznacie może ci opowie. Z tego powodu nie może wykonywać żadnych cięższych
ćwiczeń fizycznych.
- Och. -
Zrobiło mu się wstyd, że uznał mężczyznę za lenia, choć tak naprawdę nic nie
wiedział o jego prywatnych sprawach. Znał go jedynie z artykułów w gazetach,
wywiadów rozpowszechnianych w internecie czy nieustannych zachwytów siostry,
które strasznie go denerwowały. Jakim cudem spadł u niej na drugą pozycję, a
jego miejsce zajął jakiś Zauber? Andriei żywił do Zoji bardziej ojcowskie niż
braterskie uczucia i miał w jej wychowanie o wiele większy wkład niż rodzice.
Jak większość tatusiów zapatrzonych w swoje księżniczki zerkał podejrzliwie na
każdego faceta, który się do niej zbliżył. A już nie do pomyślenia było, że
zaczęła stawiać go wyżej od niego. Miała dopiero dziewiętnaście lat i jaka tam
z niej kobieta. Jeszcze niedawno przywoził jej lalki z całego świata. Skoro
jednak będzie musiał współpracować z pisarzem, postanowił zapoznać się z jego
twórczością i przeczytać choć jeden z durnych romansów, którymi wszyscy się tak
zachwycali. Po powrocie do pokoju kupił jeden w formie e-boka i ściągnął na
tableta. Postanowił po śniadaniu przeczytać paskudztwo od deski do deski,
choćby miało go to przyprawić o palpitacje serca. Zasadę ,,poznaj wroga swego
jak siebie samego" uważał za bardzo mądrą i zawsze sie do niej stosował.
***
Kiedy Zoja zeszła do jadalni zastała tam już
całe towarzystwo, oprócz Jenni, która nadrabiała zaległości w spaniu.
Specjalnie ubrała się prowokacyjnie w szorty i obcisłą na piersiach bluzeczkę.
Przemaszerowała przed nosem Adama, który chichotał z jakiegoś dowcipu Georga i
nawet jej nie zauważył. Trudno. Spróbuje potem jeszcze raz. Skoro kiedyś miał
żonę, to kobiece wdzięki na pewno nie były mu obojętne. Usiadła naprzeciwko, by
jak najlepiej wyeksponować swoje walory. Posłała, pałaszującemu jajecznicę na
boczku bratu, zaczepne spojrzenie.
- Hello. -
Przywitała się ze wszystkimi.
- Spóźniłaś
się. - Andriei wymownie wskazał oczami wiszący nad kominkiem regulamin. - No
tak. Ta warstwa maskująca musiała ci zająć sporo czasu. - Wzrok perfekcjonisty
natychmiast dostrzegł sprytnie ukrytego pryszcza na czole dziewczyny.
- Mniej niż
tobie walka z prostownicą. - Wiedziała jak bardzo nie znosił swoich kręconych
włosów, które codziennie pracowicie wygładzał. Doskonale nawzajem znali swoje
słabostki i teraz to wykorzystywali.
- Skoro
przyjechałaś tutaj, podobno do pracy, powinnaś więcej czasu przeznaczyć na
edukację, zamiast udawać światową kobietę.
- Niczego
nie udaję Naj Naj, jestem kobietą z klasą i tylko ty tego nie dostrzegasz. Powinieneś
sprawdzić wzrok. - Odpyskowała. - Jak
nie wierzysz to przyjdź na basen. Zamierzam się poopalać, zanim Adam będzie
potrzebował mojej pomocy.
- Jeszcze
zobaczymy. Na twoim miejscu nie wystawiałbym się na słońce. - Nie zamierzał się
z nią dłużej przegadywać, to było poniżej jego godności. Zajął się więc
śniadaniem. Samoopalcz zrobi swoje, wystarczyło zaczekać, już widział pierwsze
oznaki.
- Znalazł
się znawca kobiet. - Warknęła Zoja i wstała od stołu. Nie potrafiła tak jak
brat nad sobą panować. Zagrała w niej gorąca krew Demkowiczów. - Jakbyś głupku miał
o nich jakieś pojęcie nie chodziłbyś z tą zgrzytającą mumią. - Rzuciła w
uśmiechającego się złośliwie durnia serwetką i wyszła na taras by ochłonąć. Po
wzięciu kilku głębokich oddechów coś zwróciło jej uwagę. Andrei był
zadziwiająco spokojny. Zbyt spokojny, nawet jak na niego. Normalnie zaciągnąłby
ją do sypialni i kazał się przebrać. Doszła do wniosku, że i tak tej zagadki
nie rozgryzie. Wzięła z oparcia krzesła torbę plażową i poszła na basen. Tam
zdjęła ubranie i w stosunkowo skromnym bikini położyła się na leżaku w
seksownej według niej pozie. Prędzej czy później Adam będzie tędy przechodził i
zobaczy, że jej figura to nie żart.
***
Adam był trochę zaskoczony, że Demkowicz
miał dziewczynę. Prawdę mówiąc trochę zżerała go ciekawość jaka była, jak
wyglądała. Dlaczego Zoja najwyraźniej jej nie lubiła? Pewnie uważała, że jej
doskonały pod każdym względem brat, zasługiwał na kogoś lepszego. Kiedy
właściwie znajdował czas na randki? Z tego co widział miał bardziej napięty
grafik niż prezydent USA. Z zadowoleniem zauważył, że przestał go wreszcie
śledzić wzrokiem. Te czarne oczyska wypalały mu dziury w skórze. Najwyraźniej
znudził się wyszukiwaniem w nim wad i zajął siostrą. Chciał czy nie, musieli
razem popracować nad piosenką, skoro się zgodził na jego przyjazd. Premiera
serialu zbliżała się wielkimi krokami. Domek gościnny był przygotowany zgodnie
z wymaganiami kompozytora. Stał tam fortepian i inny niezbędny muzykowi sprzęt.
Miał też zapewnione odosobnienie, aby nikt mu nie przeszkadzał. Dzięki nowej
informacji, pisarz poczuł się pewniej. Wcześniej miał lekkie wątpliwości, co do
jego orientacji, ale teraz mógł traktować go na równi z aktorami. Śmiało wszedł
do saloniku, gdzie na dywanie leżał przedmiot jego rozważań i najwyraźniej czytał,
o zgrozo, powieść, na której oparty był film. Widocznie traktował zlecenie
całkiem poważnie, mimo wyraźnej niechęci, jaką czuł do niego. Tylko dlaczego
był taki czerwony i co chwilę podrygiwał.
- Hej. -
Zaczął ugodowym tonem. Grunt to zachować spokój.
- Co ty tutaj
robisz? - Zerwał się na równe nogi Andriei, za plecami ukrywając głupią,
zboczoną książkę. To co wyprawiali w niej mężczyźni nie mieściło mu się ani w
głowie, ani nigdzie indziej.
- Przepraszam,
że nie zapukałem. - Ależ ten facet był nerwowy. Przecież tą powieść cezura
opatrzyła znaczkiem od szesnastu lat.
- Masz chorą
wyobraźnię. - Nie wytrzymał i podsunął mu przed nos dowód zbrodni. - Kto
chciałby to oglądać na ekranie w każdą sobotę? - Ten facet jak nikt inny
potrafił wyprowadzić go z równowagi. Przeczytał ledwie jeden rozdział, nigdy
w życiu nie przebrnie przez całość, a
już serce biło mu jak po przebiegnięciu maratonu.
- A zdziwił
byś się. Wersja kinowa bije rekordy popularności. Ludzie lubią się pośmiać i
odprężyć. - Szczerze rozbawiła go reakcja Demkowicza. Z uroczą Katią chyba nie
zabrnęli zbyt daleko, skoro parę scenek z czułościami tak go wyprowadziło z
równowagi.
- Straszne
bzdury. Żadnego mężczyzny nie kręcą takie rzeczy.
- A założysz
się? - Adam z przyjemnością patrzył na roziskrzone czarne oczy. Czy ten facet
miał pojęcie jak uroczo wyglądał taki wzburzony, ze zwichrzonymi włosami?
- Po co?
Przecież wiadomo, że przegrasz! - Zmierzył bezczelnego pismaka z góry na dół.
Niejedną osobę udało mu się w ten sposób zastraszyć. Miał w tym wprawę.
Gryzipiórki z aparatami uciekały w podskokach. Cieszył się u nich złą sławą i niejedna
kamera skończyła rozdeptana jego stopami.
- Nie byłbym
taki pewny...- Sprowokowany pisarz poczuł się całkowicie bezkarny. Ruszył w
jego kierunku miękkim, kocim krokiem. Zielone oczy zmierzyły się z czarnymi w
cichym pojedynku. Niespodziewanie Andrieia opuściła cała pewność siebie. Sceny
z powieści, zaczęły wypełzać z zakamarków umysłu, dokąd zepchnął je siłą woli.
Cofnął się, najpierw jeden krok, potem drugi, za plecami poczuł chłodną ścianę.
Speszony jak nigdy w życiu zamknął oczy. Jedna z dłoni mężczyzny oparła się tuż
koło jego głowy.
- Przestań
na mnie chuchać! - Usiłował ratować się z opresji. - To niehigieniczne. -
Lepiej wyjść na obsesyjnie dbającego o czystość dziwaka niż na... No właśnie,
na kogo?
- Jeśli masz
jaja, otworzysz oczy. - Zabrzmiał łagodny głos, tak blisko, zbyt blisko jego
wrażliwego ucha.
- Proszę
bardzo. - Zagryzł usta i spojrzał przed siebie. Twarz mężczyzny znajdowała się
tuż przed nim. Zadrżał. Odwrócił wzrok i spłonął przeklętym rumieńcem. Dobrze,
że miał się o co oprzeć, bo całkowicie by się skompromitował.
-
Przepraszam. - Adamowi zrobiło się żal głuptasa,
który nagle zrobił się strasznie nieśmiały. Gdy zniknęła cała buta, wyglądał na
bardzo młodego i niewinnego. Poczuł, że trochę się zagalopował. Odsunął się na
bezpieczną odległość. Najlepiej, żeby zajęli się pracą. - Spokojnie. Masz już
coś gotowego?
- Zwrotkę,
może nawet trzy. - Andriei z niesamowitą ulgą wypisana na twarzy podszedł do
fortepianu. Policzki nadal go piekły. - Dostałem
skrypty z opisem serialu. Mamy dwie osoby, które rozłączył los. Tęsknią za
sobą, ale nie mogą się odnaleźć. Po latach dochodzi do spotkania. - Zaczął
cicho śpiewać. Smukłe palce z wielką wprawą przebiegały po klawiaturze. Głos
stał się urzekająco piękny, kreślił krystalicznie czyste, miękkie nuty. W tej
chwili, naprawdę przypominał Anioła, za którym szalały na koncertach tłumy
wielbicieli.
- Graj, nie
przestawaj, spróbuję się dopasować. - Pisarz z trudem oderwał od niego wzrok. Chłopak
miał niesamowity dar przelewania w muzykę swoich uczuć w prosty, szczery sposób.
Prawdopodobnie dlatego wszyscy słuchali go jak zaczarowani. Gdyby teraz
siedział na trybunach, pewnie miałby na rękach siniaki od klaskania. Na chwilę
się zamyślił. W wyobraźni zobaczył nie postacie z powieści, ale Andrieia
trzymającego czule w ramionach jakiegoś mężczyznę. Zaczął notować powoli,
dopasowując tekst do melodii. Słowa popłynęły niemal same, bez udziału woli...
Szukam cię poprzez
przestrzeń i czas
błądzę w ciemnościach samotności.
W moich snach przytulałeś mnie setki razy,
całowałeś moje włosy szepcząc do ucha
Zaglądam w oczy innych ludzi,
błądzę w ciemnościach samotności.
W moich snach przytulałeś mnie setki razy,
całowałeś moje włosy szepcząc do ucha
Zaglądam w oczy innych ludzi,
ale ciebie tam nie ma.
Gdzie się podziała połowa
mojej duszy?
Piękne słowa ....
OdpowiedzUsuńA i odcinek fajny, przegadujące się rodzeństwo jest niemożliwe
Pozdrawia
Mefisto^.^
Jeszcze będzie ze mnie poeta.:))
UsuńKolejny wspaniały rozdział. Wielkie dzięki kochanej naszej Autorce. Wspaniale oddane napięcie, które rodzi się pomiędzy głównymi bohaterami. Pozdrawiam i życzę weny do tego opowiadania i innych również...
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcoś mi się zdaje, że Andrei nie jest taki hetero jak się zdaje, aż był cały czerwony jak czytał rozdział z tej powieści, pięknie uchwycone emocje, chociaż mógł się tak wkurzyć dla pozorów z twgo stroju Zoji, bo teraz łatwo się domyśli, że to jego sprawka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia