Domek
ogrodnika dawno nie miał tak porządnego lokatora. Andrieiowi wypakowanie rzeczy
i poukładanie ich w szafach zajęło sporo czasu. Zazwyczaj nie musiał się tym
przejmować, robili to za niego członkowie ekipy, tutaj niestety został zupełnie
sam, zdany na własne siły. W willi Luogo di Silenzio, zatrudniano sprzątaczki
na godziny, a jedynym stałym pracownikiem była Celina, zajmująca się głownie
gotowaniem oraz zakupami. Jeśli ktoś był estetą i na dokładkę pedantem, miał niełatwe
życie. Na szczęście do tych dwóch cech, w przypadku piosenkarza, należało
jeszcze dołożyć ośli upór, dlatego przez trzy godziny dzielnie segregował swoje
ubrania według kolorów i przeznaczenia, chociaż był zmęczony podróżą, a w brzuchu grała mu już cała orkiestra. Kiedy
wybiła siódma wieczór wyposzczony żołądek, doprowadził go do jadalni lepiej, niż
markowy GPS.
Zoja właśnie wkładała do buzi łyżkę z zupą,
kiedy w drzwiach dostrzegła wysoką sylwetkę brata. Zamrugała powiekami, mając
nadzieję, że to fatamorgana, spowodowana stresem i upałem. Niestety zjawa nie
znikła, za to zacisnęła usta w wąską kreskę i prychnęła, na widok jej krótkiej
spódniczki.
- Aand.. -
zapiszczała wystraszona nie na żarty. Nikt bez powodu nie zdawał sobie tyle
trudu i nie przelatywał nad oceanem. - Yhm... hm... - Oczywiście popluła się
barszczem jak przedszkolak. Co Adam sobie pomyśli? Nowa bluzeczka, za którą
dała całe kieszonkowe od babci, nadawała sie już tylko do wyrzucenia. Co
Andriei tutaj robił? Dlaczego nikt jej nie powiedział o jego przyjeździe? Nie
miała pojęcia czym zawiniła, ale postanowiła się nie poddawać. Nie pozwoli już
rodzinie niczego sobie narzucać, w końcu była pełnoletnia.
- Hej
Kluseczko. - Demkowicz użył dziecinnego przezwiska z premedytacją, z
przyjemnością patrząc jak nieznośna ucieknierka mruży ze złości oczy. Siostra
szczerze go nienawidziła, bo przypominało jej o czasach, kiedy była ukochanym
Pączuszkiem mamusi zachwyconej, że chociaż jedna osoba w rodzinie była nieco
pulchna. Taka mała zemsta za to, że musiał przelecieć tysiące kilometrów w
paskudnym towarzystwie, by ratować ją z łap Zaubera, który może w końcu
dostrzeże z jak młodą dziewczyną miał do czynienia i poszuka na jej miejsce
kogoś bardziej doświadczonego. Zbuntowana smarkula mu jeszcze kiedyś za to
podziękuje.
- Heeej... -
wyjąkała. Jak on mógł w obecności pisarza użyć tego paskudnego określenia? Chce
żeby Adam miał ją za gówniarę? Niedoczekanie. Zebrała się na odwagę.
Postanowiła nie być dłużna. - Jak tam podróż Panie Lusterko? Ile razy
musieliście dodatkowo lądować?
- Panie
Lusterko? - Zapytał zaciekawiony Adam, widząc skrzywienie ust piosenkarza, z
którego wrażliwej twarzy można było czytać, niczym z otwartej z książki.
- Nasz
Andriuszka nie zawsze bywa taki śliczniutki - ciągnęła niezrażona dalej mimo
błyskawic w oczach brata. - Musi dbać o ten słodki pyszczek, bo inaczej
zamienia się w Monstera. - Jak wojna to wojna. Nie podobało jej się, że panowie
usiedli tak blisko siebie. Niby Andy wolał dziewczyny, jeśli można tak określić
drętwą Katiuszę przypominająca raczej posąg, ale licho nie śpi, jak mawiała
babcia.
- Ale po co
dodatkowo lądować? - Wtrąciła się praktyczna Jenni. - I tak przelot z Europy do
Stanów trwa w nieskończoność.
- Na pewno
przytaszczył sklep z kosmetykami, że o ciuchach nie wspomnę. Taki bagaż sporo
waży, więc pewnie musieli zatankować kilka razy inaczej skończyliby z rybkami w
oceanie. - Wiedziała, że brat jej nie daruje tych żartów, ale skoro mieli
pogrążyć się w oczach Zaubera, to oboje.
- Dobrze, że
tak świetnie znasz się na samolotach, panienko, bo za tydzień wracasz do domu. Doświadczenie
przyda ci się na lotnisku.
- Jeszcze
zobaczymy! - Zadarła buńczucznie nos Zoja.
- A ja tu
zostanę na miesiąc, może nawet dwa. - Z uprzejmym uśmiechem podał pisarzowi
solniczkę, przeciągając ten moment dłużej niż było konieczne. I niech sobie
dziewuszysko myśli co chce. Nie lubił gierek, ale tym razem chodziło o
szczęście jego siostry. Adam instynktownie odwzajemnił uśmiech nie mając
pojęcia, że właśnie stał się pionkiem w wojnie między rodzeństwem. Zresztą
nigdy nie zwracał na takie rzeczy uwagi, jedną nogą jak zwykle przebywając w
,,Błękitnym zamku".
Kolacja wynagrodziła Demkowiczowi mu
wszystkie trudy i niedogodności podróży. Gospodyni, przeszła samą siebie, chcąc
dogodzić Aniołowi z Ukrainy. Omal nie
rozpłynęła się, niczym masło w upalny dzień słysząc pochwały, których jej nie
szczędził.
- Będę
musiał panią porwać. - Zachwycał się mężczyzna, pałaszując już drugą dokładkę
pierogów z mięsem pływających, w robionym domowym sposobem, kiszonym barszczu.
- Pan Zauber z pewnością nie odda mi dobrowolnie takiego skarbu.
- Po prostu
Adam, tutaj sobie nie panujemy. - Pisarz podziwiał apetyt gościa. Jakim cudem
pozostawał szczupły? On tył nawet od powietrza, a po wypiciu dużej ilości wody
robiła mu się oponka. Jak większość ludzi, w takim przypadku, mijał się
oczywiście z prawdą. Gdyby nie pochłaniał sporej ilości słodyczy, nie musiałby
potem godzinami spacerować z psem po plaży, aby spalić pochłonięte kalorie.
Dzięki temu zyskał jednak dwa gratisy, które szybko polubił - ładną opaleniznę
i platynowe refleksy w jasnych włosach od ostrego, kalifornijskiego słońca. - I
radziłbym uważać, Celina potrafi utuczyć nawet anorektyka.
- Nie mam z
tym problemu, ale dziękuję za troskę. - Oczy Andrieia powędrowały z nieznośną
powolnością, z odsłoniętej szyi widocznej w dekolcie rozpiętej koszuli na
której przez chwilę się zatrzymały, poprzez klatkę, na brzuch gospodarza. Na
ustach błąkał mu się mimowolny uśmiech, z którego nie zdawał sobie sprawy.
- Zawsze
dbam o zdrowie gości. - Warknął poczerwieniały Adam. Ten palant jak nic
zastanawiał się nad jego wagą, a w oczach miał metr krawiecki. Bezczelny! Nie
każdy musiał mieć perfekcyjne ciało. - Obok basenu stoi kilka maszyn, jeśli
miałbyś ochotę potrenować. - Komu by się
chciało codziennie ćwiczyć na siłowni? Pisarz uważał to za stratę czasu
niegodną inteligentnego człowieka. Wolał powłóczyć się po okolicznych knajpach
z Jenni, kiedy George i Bred wyciskali z siebie siódme poty. On nie musiał się zbytnio
przejmować wyglądem, bo fanów kręcił raczej jego umysł oraz wyobraźnia, ale
tytuł Anioła z Ukrainy zobowiązywał. Księciunio po posiłkach Cesi będzie musiał
wziąć się ostro do roboty, by nie stracić tego smakowitego kaloryfera.
Postanowił rzucić w faceta pierogiem, jeśli nie przestanie go mierzyć, tymi
czarnymi oczami. Może faktycznie powinien się zważyć? Ostatnio zjadł całą tacę
rogalików z marmoladą różaną i nieczyste sumienie nieco go dręczyło
- Chętnie
skorzystam. - Uwagę Andrieia zajmowało coś zupełnie innego niż sądził jego
gospodarz. Wcześniej uznał, że pisarz z rozpuszczonymi włosami wyglądał
niemęsko. Okazało się jednak, że ze związanymi niechlujnie spinką, prezentował
się jeszcze gorzej. Odsłonięty, opalony kark i widoczne w rozchełstanej koszuli
obojczyki, przyciągały jego wzrok niczym magnes. W dodatku ta pulsująca
rytmicznie tętnica, wzdłuż której spłynęła właśnie kropla potu. Mężczyzna czuł
się coraz bardziej niezręcznie, dlatego złapał szklankę z wodą, dorzucił garść
kostek lodu i wypił jednym haustem.
- Strasznie
gorąco. - Zupełnie zapomniał o Zoji, która nie spuszczała z niego wzroku. Jak
większość zakochanych posiadała ten sławny, siódmy zmysł, który ostrzegał ich o
niebezpieczeństwie. W tej chwili nie bardzo wiedziała co myśleć o
niecodziennych poczynaniach brata. Przypuszczała, że zwyczajnie robił jej na złość,
aby zniechęcić do znajomości z pisarzem. Coś jednak w jego zachowaniu ją
zaniepokoiło, w końcu to ona znała go najlepiej. Spędzała z nim więcej czasu
niż ktokolwiek inny. Zapracowani rodzice, sami będąc znanymi wokalistami w ich
kraju, byli wiecznie w trasie, z rzadka tylko wpadając do domu i uczestnicząc
jedynie w najważniejszych uroczystościach. Mieli jeszcze najmłodszego braciszka
Mitię, ale on dopiero zaczął zerówkę i zajmowali się nim dziadkowie. Z początku
była nawet o szkraba zazdrosna, bo po jego urodzeniu Andriei poświęcał mu więcej
czasu niż jej, ale potem sama go pokochała i rozpieszczała. Uwielbiał maluchy i
doskonale się z nimi dogadywał może dlatego, że sam niejednokrotnie sprawiał
wrażenie dużego dziecka, które nie miało zamiaru nigdy dorosnąć.
- Ja się
trochę przejdę. To wszystko jest zbyt dobre. - Poklepała się po brzuchu i
wstała od stołu, a George mrugając do niej zrobił to samo. Rodzina nie
wiedziała o wielu jej grzeszkach. Dwoje przestępców opuściło jadalnie i udało
się w najdalszy kąt ogrodu, gdzie na pięknym tarasie widokowym, z którego można
było podziwiać ocean, stała ławeczka otoczona krzakami jaśminu. Kryjówka
idealna. Tutaj uciekali wszyscy, którzy niebacznie podpisali wiszący nad
kominkiem cyrograf, by pozaciągać się dymkiem. Nic tak nie smakowało, jak
wypalony w ukryciu papieros. Dziewczyna paliła od dawna, ale nie miała zamiaru
się z tym afiszować zwłaszcza, że Adam nie znosił zapachu nikotyny, a mający
bzika na punkcie zdrowia brat, zwyczajnie sprawiłby jej lanie, nie bacząc na
dowód osobisty.
***
Andriei był zupełnie zadowolony z przebiegu
kolacji, wykonał swój plan z nawiązką, sądząc po minie Zoji. Teraz ubrany w
jedwabną piżamę, rozpierał się na kanapie, w swoim maleńkim saloniku. Odrobinę
światła dawał jedynie gazowy kominek, który włączył po przyjściu z jadalni. Otwarł
szeroko drzwi do ogrodu. Księżyc był już wysoko na niebie. Za oknem kwitły bzy,
osiągające tutaj niespotykane w Europie rozmiary, ich zapach oszałamiał.
Mężczyzna sączył lampkę wina na którą pozwalał sobie jedynie od czasu do czasu.
Kalifornia zaczynała mu się coraz bardziej podobać. Grafik miał umiarkowanie
wypełniony koncertami, reklamami i wywiadami tak, że zostawało mu jeszcze
trochę czasu na przyjemności. Miał nadzieję, że znajdzie kilka ciekawych miejsc
do nurkowania, które było jego pasją. W nocnej ciszy sygnał telefonu zabrzmiał
wyjątkowo ostro.
- Papatki. -
W głośniku rozległ się wysoki głosik Mitii.
- Dlaczego
ty nie śpisz? - Ziewnął.
- Nie wiesz
co to strefa czasowa?! - Mądrzył się chłopiec, zadowolony, że może czegoś
nauczyć ukochanego, starszego brata. - Jem śniadanie, zaraz idę do szkoły.
-
Zapomniałem. Chyba jakieś siedem godzin różnicy. Co słychać w zerówce? Koledzy
ci nie dokuczają? - Mężczyzna zawsze szczerze żałował, że nie mógł mu poświęcić
tyle czasu ile chciał.
- Yyy...- Zawahał
się z odpowiedzią. Nie umiał kłamać, zwłaszcza Anrieiowi. Mała główka pracowała
na wzmożonych obrotach, aby jakoś wybrnąć
z sytuacji.
-
Narozrabiałeś prawda?
- Babcia naskarżyła?
- Skąd on wiedział, że rozkwasił nos temu głupiemu Dimie, który nazwał go
sierotą. Rodzice chłopca oczywiście nie przyszli nawet na rozpoczęcie roku
szkolnego, nie opłacało im się przyjeżdżać dwóch tysięcy kilometrów. Uznali, że
był wystarczająco duży, aby przyjść sam. Mitia był jedynym dzieckiem, który
przekroczyło po raz pierwszy mury szkoły, nie ściskając za rękę mamy.
- Mów
głuptasie, przecież i tak nie mogę wytargać cię za ucho. - Martwił się o niego,
dziadkowie byli coraz starsi, nie zawsze potrafili sprostać żywemu jak iskra
maluchowi.
- Pamiętasz
jak mówiłeś, że wlejesz temu pis... pismakowi?
- Niby
kiedy? - Nie mógł sobie przypomnieć, by wygadywał takie rzeczy przy dziecku. Zawsze
hamował język w jego obecności.
- Kiedy
babcia powiedziała, że Zauber zrobi z Zojki kobietę upadłą. Co to ,,kobieta
upadła''?
- Nieładnie
jest podsłuchiwać dorosłych. - Tego łobuza wszędzie było pełno. - To znaczy, że
nauczy ją złych rzeczy, bo sam jest niegrzeczny. - Poczuł, że w tej chwili mijał
się nieco z prawdą. Adam nie wyglądał na złego człowieka. Z tego co zauważył, to
raczej siostra była wobec niego nachalna. Zachowywała się jak jego postrzelone
psychofanki. - A ty nie odwracaj mojej uwagi. Problemy rozwiązujemy..
- Wiem,
wiem... Kur.. Kulturalną rozmową, a nie pięścią jak prostacy.
- No
właśnie. - Mitia zapowiadał się na najbardziej elokwentną osobę w rodzinie, a z
jego nauk pamiętał tylko te, które mu aktualnie pasowały.
- Ale Dima
nie wie co to kultura. Głupi jest. Za to jak mu przysoliłem, od razu przestał
nazywać mnie sierotem.
- Bądź
grzeczny, a na święta i ferie zabiorę cię do siebie. - Zrobiło mu się strasznie
przykro. Miał ochotę wskoczyć w następny samolot i zabrać stamtąd brata.
- A gdzie? -
Maluch aż pisnął z podniecenia.
- Nie mam
pojęcia mądralo, niech to będzie niespodzianka.
- Fajnie.
Musze kończyć, bo babcia idzie do mnie z kapciem. Spóźnię się na autobus. Papatki.
- Rozpierała go radość, Andy zawsze dotrzymywał słowa, nie to co tata, który od
pół roku odwlekał wspólne wyjście do wesołego miasteczka.
- Buziole
skarbie. - Może rzeczywiście powinien się ożenić? Mitia miałby wtedy prawdziwy
dom i nie czułby się jak pakunek przekazywany z rąk do rąk. Andriei ostatnio
miał jednak poważny problem z wyobrażeniem sobie Katii jako żony i matki.
Dziewczyna wiele czasu poświęcała swojej karierze skrzypaczki i dużo
podróżowała. Mały wpadłby z deszczu pod rynnę. Mężczyzna sam zapracowany
pragnął ciepłego, stabilnego domu, do którego mógłby z radością powracać, gdzie
ktoś czekałby na niego z szeroko otwartymi ramionami, bezpiecznej, szczęśliwej
przystani do której zawijałby niczym marynarz do portu. Ciekawe, że w tym
momencie przyszła mu na myśl willa Lugo di Silenzio. Mimo plątających się pod
nogami ludzi, nieustannego ruchu i gwaru, panowała w niej miła, przyjacielska
atmosfera. Słychać było wybuchy śmiechu i żarty, z kuchni dochodziły swojskie
zapachy, a gospodarz miał do gości iście święta cierpliwość. Zauważył, że kiedy
był zmęczony i potrzebował odrobiny spokoju, zamykał się w swoim gabinecie,
gdzie nikt, poza Celiną, nie miał dostępu. Sen jakoś nie nadchodził, zmiana
strefy czasowej jak zwykle namieszała mu w głowie.
***
Kiedy dom wreszcie ogarnęła cisza, Adam
wziął prysznic i przebrał się w ulubioną piżamę. Zabrakło mu odwagi, aby
położyć się w swojej sypialni. W końcu na parterze grasował kicaty zabójca.
Następnego dnia miała przybyć ekipa fachowców i zabrać gryzonie. Teraz jednak
musiał sobie jakoś radzić. Wziął koc i poduszkę, bez której nie mógł zasnąć pod
pachę. Boso, bo kapcie zaginęły gdzieś w akcji antykróliczej, poszedł do domku
gościnnego. Liczył, że zmęczony Demkowicz powędrował już w ramiona Morfeusza.
Kanapa w jego salonie była najwygodniejsza. Nie zapalił światła, trzaskające w
kominku płomienie musiały mu wystarczyć. Usiadł na niej ostrożnie, by
skrzypiące sprężyny nie zbudziły śpiącego za ścianą mężczyzny.
- Aa...! -
Wrzasnął Andriei chwytając się za serce, wydawało mu się, że tylko na moment
zamknął oczy i nagle coś ciężkiego usiadło mu na klatce.
- Nie drzyj
się tak, ogłuchłem przez ciebie na jedno ucho! - Sześć oktaw słynnego głosu
omal nie rozsadziło mu mózgu.
- Co ty tu
robisz? - Nadal niezbyt przytomny piosenkarz podniósł się z kanapy.
- Zawsze tak
wolno chwytasz? - Szturchnął mężczyznę, by się posunął. Stał mu na stopie. -
Idę spać. Zmiataj do łóżka. - Bez ceremonii położył się na boku, plecami do
przestępującego z nogi na nogę Andrieia.
- Trochę
głupio, żebyś we własnym domu spał na kanapie. - Jakim cudem ten walający się
po fotelach leń, miał zgrabniejszy od niego tyłek?
- Spadaj -
burknął pisarz i nakrył się na głowę, nie mając pojęcia jak uważnej ocenie
zostały poddane jego tyły.
Niech tylko między starszym rodzeństwem nie dojdzie do rozłamu
OdpowiedzUsuńbo bardzo polubiłam i Zoję i Andriuszkę.
a Mitia to taki słodziak z różkami, dzieciak,który musi sobie radzić sam......
pozdrawia Mefisto
Wszyscy w opowiadaniu mają sporo sekretów, powoli będą wychodziły na światło dzienne.Mysisz grzecznie poczekać na rozwój sytuacji.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak pięknie, końcowa scena przepiękna gdyby tylko Adam wiedział, że jego tyły zostały uważnie obczajone, jak widać dla Andrei młodszy brat jest bardzo ważny i robi wszystko aby nie był tak przekazywany z rąk do rąk i nie czuł się samotny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia