niedziela, 4 listopada 2018

Rozdział 10

   Andriei miał wieczorem wywiad od którego wiele zależało, w amerykańskiej telewizji, ze słynną dziennikarką Ofrą. Nie osiągnął jeszcze w USA takiej popularności jak w Europie i Azji, wspinanie się na szczyt wymagało czasu i odpowiedniej reklamy. Program był bardzo popularny i emitowany w najlepszym czasie antenowym.  Sam talent nie wystarczał, choć jego umiejętności zadziwiały trenerów wokalnych na całym świecie, a zauroczona publiczność tłumnie przybywała na koncerty. Nazywano go CUDEM, Darem Od Boga. Nie lubił tych określeń. Na wszystko co potrafił harował odkąd nauczył się mówić. Ludzie jednak woleli wierzyć w mity - pojawił się znikąd, poszedł na przesłuchanie do międzynarodowego konkursu wokalnego, wziął do ręki mikrofon i uwiódł sędziów swoim głosem. Bzdury. Mimo młodego wieku był profesjonalistą w każdym calu. Jeśli ktoś zaczynał jako pięciolatek, w wieku lat dwudziestu sześciu zostawał weteranem.
   Zoja, która doskonale znała słabostki brata, postanowiła, tym razem, wykorzystać obsesję na punkcie wyglądu. Kiedy dorastał przez jakiś czas miał paskudne pryszcze, a rówieśnicy, zazdrośni o sukcesy, strasznie z niego kpili. Już wtedy często występował na scenie i przewrażliwiony, jak każdy nastolatek, strasznie się wstydził swojej twarzy. Od dziecka był osobą medialną, każdy jego krok pilnie śledzono, fotografowano oraz komentowano. Niejednokrotnie widziała jak płakał w swoim pokoju i targał gazety. Wtedy zaczął niesamowicie o siebie dbać, nie tylko twarz, ale również ubranie i włosy musiały być idealne. Regularnie chodził na basen i ćwiczył sztuki walki, dzięki czemu sylwetka znacznie się poprawiła i z tyczkowatego chłopca przekształcił się w ładnie zbudowanego mężczyznę. Problemy ze skórą szybko zniknęły, ale kompleksy zostały na zawsze mimo, że kilkakrotnie gazety w swoich corocznych rankingach uznały go za jednego z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie. Dziewczyna miała dużo wolnego czasu, bo teksty nie były jeszcze gotowe, dlatego często myszkowała po domu Adama. Nikt, no może poza Celiną, ale o tym nie miała pojęcia, nie zwracał na nią uwagi. Dzięki temu mogła niepostrzeżenie dokonać kilku zmian w łazienkach obu panów.
   Andriei od rana się szykował, pierwsze wrażenie można było zrobić tylko raz, a jemu bardzo zależało, aby było jak najlepsze. Wiedział jak kręci się show biznes. Nie wystarczały same umiejętności, należało jeszcze je dobrze opakować i sprzedać. Po dwóch godzinach uznał, że właściwie był gotowy. W studiu oczywiście zajmą się nim profesjonaliści, ale to nie znaczyło, że mógł się tam pokazać jak ostatnia sierota. Zostały mu jeszcze włosy, jak każdego dnia walczył z nimi przy pomocy prostownicy. Kiedy sięgnął po lakier, który utrzymałby je na miejscu do wieczora, okazało się, że zniknął. Kamień w wodę. Do jego apartamentu wchodził jedynie Adam oraz sprzątaczka, postanowił więc spytać go o zgubę. Już z daleka słyszał jak sprzecza się ze swoim redaktorką. Pokręcił głową. Znając skłonność do migania się od pracy pisarzyny, to musiała być niespotykanie cierpliwa kobieta. Tym razem chyba jednak wyszła z siebie.
- Ty synu ślimaka i leniwca, zacznij w końcu napieprzać w klawiaturę!
- Nie przesadzaj kobieto, mam jeszcze trzy dni.
- Czy zgniją ci paluchy jeśli oddasz tekst trochę wcześniej i będę mieć więcej czasu na poprawę?
- Co się żyłujesz? Taki artykulik poprawisz w dwie godziny.
- Zawsze się spóźniasz gnido! Nie będę cię znowu niańczyć i błagać drukarni o zwłokę! Myślisz, że ja nie mam prywatnego życia?!
- Chodzisz z kotami na randki? Tworzycie kudłaty trójkącik?
- Bardzo śmieszne! Będę tam jutro i biada ci, jeśli nie zobaczę gotowego tekstu!
Andiei nawet z odległości kilku kroków usłyszał jej wściekły wrzask. Grafoman sobie znowu nagrabił i miał przechlapane. Nigdy nie wiedział, kiedy się zamknąć. Gdy wszedł do jego gabinetu nie wyglądał jednak na zmartwionego. Spokojnie siedział przy biurku i przeglądał strony z najnowszymi gejowskimi serialami, zamiast zająć się pracą.
- Kup jej coś ładnego i przeproś. Będziesz miał o wiele łatwiejsze życie jeśli przyswoisz kilka zasad dobrego wychowania.
- Dziękuję mamo. - Pokazał czubek języka. Kto niby prosił tego szywniaka by się wtrącał w jego sprawy? Nikt nie lubił nieproszonych gości, a ten jeszcze się wymądrzał.
- Ee.. - Andriei miał powiedzieć coś super elokwentnego, co posłałoby pisarzynę na kolana, ale niespodziewanie się zapowietrzył. Cała jego uwaga spoczęła na kształtnych ustach, teraz zwilżonych i zapraszająco rozchylonych. Nie miał pojęcia, dlaczego tak gwałtownie reagował na najdrobniejszy gest. Nie wiedział dlaczego właściwie się wtrącał. Znał wielu atrakcyjniejszych, milszych, bardziej przystępnych, seksowniejszych. Seksowniejszych?? Dlaczego u licha myślał w ten sposób o mężczyźnie? Poczerwieniał. Co się z nim działo? Jeśli porównałby tego faceta z Katią, przegrywał na starcie. Czy aby na pewno przegrywał?
-
Źle się czujesz? - Adam zaniepokoił się dziwną miną i długim milczeniem piosenkarza. Może jednak powinien zabrać go do lekarza? Chyba miał gorączkę.
-
Wszystko w porządku. Szukam lakieru do włosów.
- Nie brałem, ale Huana rano sprzątała. Mogła pomieszać kosmetyki.
Obaj panowie udali się do łazienki. Mimo skrupulatnych poszukiwań, niestety nie znaleźli zguby. Za to w szafce, o dziwo na samym przedzie, stał rzadko używany lakier Adama.
- Mogę? Co to za marka?
- Nie wiem, kupiłem na Hallowen. Jeni usiłowała zrobić ze mnie rockmana, ale słabo wyszło. Wyglądałem jak zombi w którego strzelił piorun.
- Nawet ładnie pachnie. - Andriei nie lubił używać nieznanych mu produktów. Niestety była naprawdę paskudna pagoda, a w wiadomościach zapowiadali jeszcze gorszą na popołudnie. Wiał silny wiatr, deszcz od dobrej godziny bębnił po szybach. Wilgoć była jego wrogiem. Jeśli wyszedłby w takim stanie na zewnątrz na głowie miałby po kwadransie, skłębioną masę, składającą się ze znienawidzonych sprężynek. Jako dziesięciolatek śpiewał w chórze, ze względu na wysoki głos przydzielono go do żeńskiej sekcji. Ubrany w długą tunikę, jak wszystkie dziewczęta, stał w ostatnim rzędzie. Chłopcy z klasy drwili z niego niemiłosiernie skandując, za każdym razem jak go spotkali z dala od czujnego wzroku profesorki, której był pupilem - ,, na głowie loczki, ładna sukienka, fajna z ciebie panienka". Teraz starłby im te uśmieszki przy pomocy pięści. Zresztą kto odważyłby się zadrzeć z Aniołem, któremu sam prezydent wielokrotnie ściskał dłonie? Dawni wrogowie kłaniali mu się z daleka z przylepionymi do twarzy, nieszczerymi uśmiechami. Wtedy, całe wieki temu, był chudym, nadwrażliwym dzieckiem, które każdą krytyczną uwagę, w zaciszu swojego pokoju, oblewało łzami. Na pozór dumny i nieprzystępny, izolowany przez rodziców od zwyczajnych dzieci, stawał się zupełnie bezbronny, wobec ich zaczepek. Teraz doskonale rozumiał, że sam ich swoją postawą prowokował, wtedy jednak nie miał o tym pojęcia i nikogo, kto by mu wytłumaczył ich zachowanie. A im milsze były dla niego koleżanki z chóru, zafascynowane jego pięknym głosem, manierami i wielkimi, czarnymi oczami, tym wredniejsi robili się koledzy. Musiał poradzić sobie sam, bo jak stwierdziła matka, kiedy raz próbował szukać u niej pomocy, był mężczyzną, Demkowiczem, a jako taki nie miał prawa skamleć. Od tego czasu upłynęło wiele lat. Jednak, mimo ogromu sukcesów, całkowitej metamorfozy i statusu międzynarodowej gwiazdy, ten mały, wystraszony, samotny chłopiec, ukryty gdzieś głęboko w środku, żył w nim do dzisiaj.
- Siadaj, zrobię cię na bóstwo. - Adam natychmiast wyczuł zmianę nastroju. Twarz Demkowicza była niczym obraz utalentowanego artysty, każda najmniejsza emocja zostawiała na niej ślad. - Martwisz się wywiadem? Nie ma czym. Ofra jest całkiem miła. Dla ciebie to powinna być bułka z masłem. - Stanął za oparciem krzesła i z przyjemnością przeczesał palcami czarne kosmyki.
- Uważaj co robisz.
- Nie ufasz w moim zdolnością fryzjerskim?
- Jakoś nie bardzo. - Popatrzył wymownie na długie włosy pisarza, upięte w luźny kok tak, aby nie przeszkadzały w pracy, tym razem podtrzymywane ołówkiem z różowym pomponikiem. Czy on wiedział co to moda?
- Człowieku małej wiary- zachichotał. Z przyjemnością zobaczył jak rysy twarzy mężczyzny zaczynają się rozluźniać, a czarne oczy odzyskują blask. Jak wiele musiał przejść chłopak z maleńkiego, nikomu nieznanego kraju, żeby wspiąć się na artystyczny Olimp? Często za jego gwiazdorskimi manierami, denerwującą pewnością siebie, dostrzegał zmęczenie, strach i samotność. Doskonale pamiętał jak się czuł, kiedy po raz pierwszy sam przybył do L.A. i nie znał tam nikogo.
- Pośpiesz się. Kobieta uległa powinna sprawnie spełniać wszystkie zachcianki. - Andriei czuł, że spaceruje po cienkiej linie, ale nie potrafił się powstrzymać.
-  Nie masz zamiaru tego zapomnieć, co? Tak mi się tylko wymsknęło.
- Często coś ci się wymyka. - Popatrzył na spraną, przyciasną koszulkę Adama, która podjechała do góry, kiedy podniósł ręce, ukazując całkiem smakowity brzuch.
- Gdzie się gapisz? Czy ty się właśnie oblizałeś?
- No coś ty! Po co niby miałbym ci się przyglądać? - Zaprotestował gwałtownie. Zbyt gwałtownie.
- Ty mi powiedz. - Wziął do ręki spray i mocno nacisnął. Natychmiast zaliczył całkowity opad szczęki, kiedy zobaczył efekty swojej pracy. Zamiast bezbarwnego lakieru, pokrył włosy piosenkarza dającą po oczach, lśniącą mgiełką, na którą składały się barwne, połyskujące brylanciki i coś jakby gwiezdny pył. - O matko z córką!
- Zaraz zobaczysz nie tylko matkę z córką, ale wszystkich swoich przodków! - Oczy mężczyzny stały się niemal okrągłe.
- Ale... No..- Adam wziął kilka głębokich, teoretycznie uspokajających oddechów. Może powinni iść do jakiejś świątyni odczynić uroki?
- Przestań się jąkać, pomóż mi to zmyć idioto!
- Nie denerwuj się, zdążysz. Nawet nie wiedziałem, że mam coś takiego w łazience. Pewnie Jenny się gdzieś stroiła i zapomniała.
- Potem cię zabiję. Usuń to natychmiast!
- Przysuń się z krzesłem do umywalki. Przechyl mocniej głowę do tyłu.
- Nie waż się zostawić ani jednego, zaplutego brylancika.
- Dobra, dobra... Bądź grzeczny, a ja się rozprawię z tym świństwem...- Wtarł we włosy pierwszą warstwę szamponu. Wyczuł, jak bardzo spięty i zdenerwowany jest Andriei. Prawdę mówiąc przystrojony jak bożonarodzeniowa choinka też był całkiem słodki. Nawet jeśli poszedłby tak do studia, co najwyżej uznaliby to za modową fanaberię genialnego muzyka. Pewnie nawet znalazłby naśladowców.
- Dokładnie! - Na nieszczęście Adama, miał na wprost duże, dobrze oświetlone lustro. - W lewo. Tam na dole. Zostawiłeś nad uchem..- Marudził i komenderował, aż został pacnięty w nos.
- Kiedyś stres cię zabije, piękny. - Przypomniał sobie sesje z psychologiem na które przez wiele lat po wypadku uczęszczał, bo nocne koszmary niemal zupełnie pozbawiły go snu. Postanowił wykorzystać kilka trików. Otworzył szeroko okno znajdujące sie nad wanną. Jego palce zaczęły miękko przesuwać się po mokrych kosmykach. - Słyszysz ocean? Uwielbiam go. Zawsze marzyłem, by stać się kormoranem, szybować nad bezkresnymi wodami wolny i beztroski, całkowicie poddać się wiatrom. Wiesz, że potrafią latać całymi godzinami bez odpoczynku?
- Mhm... - Dłonie mężczyzny, a może to jego głos lub subtelny zapach skóry, były hipnotyzujące.  Napięte wcześniej ciało zwiotczało. Stawało się coraz cieplejsze, uległe, płynne niczym wosk. Nawet nie wiedział, kiedy zaczął cicho nucić.
- Patrzyłbym z góry na ziemię, a ludzkie sprawy przestałyby mnie obchodzić. Wieczorem kołysałyby mnie fale, wstawałbym ze słońcem.
- Yhy...- Czuł jego usta tak blisko. Słodki oddech owiewał mokre czoło. Serce przyspieszyło. Gorąco zaczęło przesuwać się coraz niżej i niżej. Opuszki palców wyczarowywały strumienie gorącej lawy. Biegnąc w dół zbierała się z początku małe, nieśmiałe potoki, które szybko przeistoczyły się w rwące, wzburzone rzeki, które wprawiły w drżenie całe, oszołomione ciało.
- Jeszce raz i powinno być dobrze. - Adam zadowolony, że mężczyzna umilkł i przestał na niego naskakiwać, podwoił swoje wysiłki. Gdyby nie był tak zmartwiony i przejęty swoim zadaniem, pewnie już dawno zauważyłby, co się dzieje z jego ofiarą. - Próbowałeś kiedyś pływać nago? Musisz spróbować, to strasznie przyjemne. Mieszkamy na odludziu, więc masz okazję. Powinieneś nauczyć się odpoczywać. - Wyczuł kilka, mocno przyklejonych diamencików, których wcześniej nie zauważył. Nacisnął nieco mocniej wrażliwe punkty za uszami.
- Och... - To było jak wszechogarniające tornado. Niemożliwe. Niemożliwe. On nie był TAKI! Z trudnością złapał oddech. Niespodziewanie usiadł prosto, umykając spod wpływu magicznych palców. - Musisz przestać! Natychmiast!
- Ale co się sta...- Spojrzał w dół, na ociekającego wodą mężczyznę, bo prysznic wymknął mu się z rąk. Zobaczył jak zażenowany do granic możliwości zaciska uda, nieudolnie próbując zapanować nad niesfornym ciałem.
- Zni... Zniknij! - W umyśle Andrieia panował kompletny zamęt. Myśli pojawiały się i umykały z prędkością światła zanim umysł zdążył je zanotować. Jak to się stało?
- Chyba się nie doceniłem. - Posłał zszokowanemu mężczyźnie, zasłaniającemu jedną ręką twarz, a druga coś zupełnie innego, szelmowski uśmiech. - Myślę, że z resztą, sam sobie dasz radę. - Rzucił mu duży, kąpielowy ręcznik i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Przyłożył czoło do chłodnej ściany korytarza. Daleko mu było do spokoju jaki zaprezentował przed Demkowiczem. Tak naprawdę miał wielką ochotę zostać i pomóc mu w problemie. Nie sądził jednak, by zostało to dobrze przyjęte. Sam był zaskoczony jak nigdy w życiu. Czyżby piękny zamiast księżniczki potrzebował jednak księcia?
- To się nie dzieje naprawdę! - Usłyszał jeszcze przez drzwi. - Może w tym lakierze oprócz ohydnych cekinów było coś jeszcze?
- Taa.. Jasne... - Mruknął do siebie i ruszył do sypialni, gdzie na łóżku rezydował Pan Pies. Przegonił drania, który z obrażonym pyskiem zwinął się na dywanie. Nikt nie oszuka człowieka tak skutecznie jak on sam. Adamowi wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Niektóre, dziwne zachowania mężczyzny, stały się jasne. Obawiał się jednak, że piosenkarzowi dojście do właściwych wniosków zabierze jeszcze trochę czasu. Taki męski mężczyzna, jak sam siebie określał, nie tak łatwo pogodzi się z rolą, jaką narzuciła mu sama natura. Mógł próbować ukrywać swoje uczucia, ale z takim piekielnym temperamentem nie sądził, by się to długo udawało.
***
   Andriei całą drogę do L.A zachodził w głowę, co się właściwie wydarzyło. Wywiad z Ofrą, dryfował gdzieś, na obrzeżach świadomości. Kogo obchodziły jakieś durne pytania i mizdrzenie się do kamery? Chyba po raz pierwszy w życiu odsunął swoją karierę na dalszy plan. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w studiu. Personel chodził wokół niego na palcach, plotki o perfekcjonizmie już dawno tutaj dotarły. Zwłaszcza młodej wizażystce, trzęsły się ręce, kiedy robiła mu delikatny makijaż. Siedział cichy, zamyślony, kompletnie nie zwracając uwagi na otoczenie.
   Jakim cudem stał się gejem? Jako dziewiętnastolatek miał dziewczynę i przeżył swoją inicjację. Co prawda uniesieniom daleko było do tych opisywanych w książkach, ale przecież nie wszyscy mają takie same potrzeby w tym względzie. Wiele osób ciekawiło, dlaczego mając tyle chętnych fanek nie korzystał z życia. Jak sobie radził poza sceną z temperamentem? Dlaczego mężczyzna tak namiętny na scenie, poza nią był chłodny niczym lód? Uznawał podobne pytania za niesamowicie wścibskie i bezczelne. Nigdy się nad nimi nie zastanawiał bo i po co. Zresztą nie miał na to czasu. Najczęściej po dotarciu do łóżka zasypiał niemal natychmiast. Za czym tak gnał? Dlaczego praca pochłaniała go do tego stopnia, że właściwie nie miał prywatnego życia? Czego tak się obawiał, że nie chciał się zatrzymać? Miał uwierzyć, że ocknął się mając dwadzieścia sześć lat? Bzdura! Przecież zaręczył się z Katią - najpiękniejszą dziewczyną na roku, mądrą, wykształconą i całkowicie mu oddaną, którą uwielbiali rodzice. Z tymi sprawami raczej kiepsko im szło. Nigdy nie dotarli do ostatniej bazy. Poza tym niby kiedy? Wymówki, wymówki. Sama prawda! Ona ciągle gdzieś koncertowała ze swoją orkiestrą. On nadal się uczył, tworzył, występował. Tak rzadko się spotykali. W jego głowie panowal kompletny zamęt.

   Wywiad z Ofrą przebiegł w niespodziewanie miłej atmosferze. Adam miał rację, kobieta była bardzo kompetentną dziennikarką. Prowadziła lekką, dowcipną rozmowę, wypytując go o życie zawodowe, plany. Przyzwyczajony do tego typu konwersacji, czuł się całkowicie zrelaksowany. Może dlatego, że jego myśli ciągle wracały do sytuacji w łazience. W telewizji zauważono roztargnienie Demkowicza, ale złożono je na karb artystycznej duszy. W końcu przyszedł czas na odpowiedzi, na które czekały z zapartym tchem wszystkie kobiety w studiu i poza nim. Ofra założyła nogę na nogę. Chłopak od początku bujał w obłokach był jednak na tyle uroczy, że program na pewno na tym nie ucierpiał.
- Pozwolisz, że zadam kilka pytań osobistych? Nasi telewidzowie wprost płoną z ciekawości.
- Proszę...- Andriei nie lubił rozmawiać publicznie o bzdurach, ale zdawał sobie sprawę, że to kręciło jego fanów. Kilka informacji o preferencjach nie powinno go zabić.
- Jaki jest twój ideał? - Najwyraźniej nawet sama prowadząca była zainteresowana.
- Nie rozumiem. - Poprawił sie na fotelu, tak by jego sylwetka prezentowała się pod najlepszym kątem. Zauważył, jak kamerzysta westchnął z zazdrością. Jeśli ktoś był wystarczająco piękny, nie musiał być zbyt mądry. Prawda?
- Jakie osoby ci się podobają? Podaj kilka cech. - Dziennikarka twardo nie dała się zwieść na manowce, twardo stąpała po raz obranej ścieżce.
- Jasne włosy, zielononiebieskie oczy, smukła sylwetka, wydatna dolna warga.- Te określenia jakoś tak same wyskoczyły mu z ust. Był jednak głupszy niż zakładał.
- Bardzo konkretnie. Chyba coś jest na rzeczy. - Niczym pies myśliwski chwyciła trop. - Masz dziewczynę?
- Tak. Ma na imię Katia i jest moją rodaczką. Studiowaliśmy razem. Otrzymała tradycyjne wychowanie, skończyła szkołę muzyczną.
- Wiesz. - W tym momencie na bocznym ekranie pojawiło się zdjęcie pięknej brunetki o bujnych kształtach. - Kompletnie niepodobna.
- Niepodobna? - W pierwszym momencie zupełnie nie dotarło do niego, o czym mówiła.
- Do twojego ideału. - Kobieta okazała się podstępna jak lisica.
- Marzenia marzeniami, a życie życiem. - Elegancko wybrnął z sytuacji. Co mu strzeliło do głowy, że opisał... No kogo właściwie opisał? Nie miał żadnych wątpliwości. Tego cholernego grafomana!

1 komentarz:

  1. Hej,
    cudnie, biedny Andrei, dzięki zabiegom Zoji w próbie odstraszenia rywala, przyciąga ich do siebie, a potem wywiad, tak tak mój ideal to pewien pisarz Adam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń